Gdy Ania z Leaf Pillows udostępniła na swoim instagramowym profilu zdjęcie lalki wykonanej przez Kasię, od razu wiedzieliśmy, że to temat dla nas. Przede wszystkim dlatego, że nie była to typowa lalka, ale wyjątkowo barwny obiekt o specyficznej, niezwykle fantazyjnej stylistyce. Wiedzieliśmy, że musimy poznać osobę, która potrafi wykreować taki artefakt. Z tym większą radością przyjęliśmy informację, że pracownia rzemieślniczki mieści się w pobliskiej Łodzi.
Przeglądając social media, niejednokrotnie widywaliśmy projekty oryginalnych lalek, ale ich twórcy nie pochodzili z Polski. W historii Projektu Pracownie mieliśmy okazję odwiedzić Małgosię i Roberta, którzy tworzą lalki do animacji poklatkowych, ale to, co zobaczyliśmy u Kate Rogowska Dolls, wykraczało poza nasze dotychczasowe doświadczenia i wyobrażenia. To, że w Łodzi jest Kasia, która w pełni samodzielnie wykonuje autorskie lalki artystyczne, zdecydowanie nas zaintrygowało. Wiedzieliśmy, że musimy poznać tę artystkę i dowiedzieć się więcej o tym, jak powstają jej projekty oraz jak wiele sztuk rzemieślniczych łączy w swojej codziennej pracy.
Projekt Pracownie: Czy od początku swojej działalności artystycznej wiedziałaś, że chcesz się poświęcić tworzeniu lalek?
Katarzyna: Pomysł na taką działalność kiełkował we mnie jeszcze w czasach liceum, czyli ponad 10 lat temu. Wtedy to była jeszcze bardzo odległa perspektywa i prawdę mówiąc, nikt z moich bliskich nie wierzył, że to może być sposób na życie. Mimo że od najmłodszych lat wszyscy widzieli we mnie plastyka i czuli, że mam dar w rękach. Sama też wiedziałam, że pójdę do szkoły plastycznej, i miałam przez całą swoją edukacyjną drogę ogromne szczęście do świetnych pedagogów. Już w podstawówce miałam dużą swobodę w rozwijaniu swoich twórczych umiejętności, a potem zdecydowałam się na naukę w Państwowym Liceum Sztuk Plastycznych im. Józefa Chełmońskiego w Nałęczowie. Uczyłam się tam projektowania zabawek artystycznych. Ten wyjazd oznaczał dla mnie rozpoczęcie nauki w szkole z internatem.
Nie kusiło Cię, aby zająć się jednak innymi zabawkami niż lalki?
Ja zawsze kochałam lalki i chociaż miałam ich dużo, wciąż chciałam mieć więcej. Wiem, że to brzmi stereotypowo, a dziewczynka z lalkami nie wydaje się niczym nadzwyczajnym, ale w moim przypadku to było coś zupełnie innego. Wiedziałam, że chcę tworzyć lalki. Kiedy zaczęłam naukę w szkole w Nałęczowie, najbardziej nie mogłam się doczekać zajęć w trzeciej klasie, kiedy zaczynało się właśnie projektowanie lalek.
Bardzo dobrze wspominam pobyt w tej placówce. Nauczyciele byli świetni i mogłam przy nich pogłębiać swoją wrażliwość na kolory i formę, rozwijać się pod kątem rzeźby i malarstwa czy samego konstruowania.
Lalka ma różne oblicza. Od szmacianek, przez laleczki z porcelany, do najbardziej spopularyzowanych lalek Barbie. Twoje lalki są zupełnie, że tak powiem, z innej bajki.
Wiadomo, że lalka najczęściej kojarzy się z zabawką dla dzieci. To jednak zdecydowanie nie zamyka tematu. Mamy też lalki kolekcjonerskie, wytwarzane ręcznie lub fabrycznie, lalki teatralne, które rządzą się swoimi prawami, bo przede wszystkim muszą mieć mechanizmy, które pozwalają im pracować na scenie, no i są też autorskie lalki artystyczne – do tej grupy zakwalifikowałabym swoją działalność. Dla mnie moje lalki są rodzajem rzeźby autorskiej, odłamem sztuki. Powstają tylko w jednym, niepowtarzalnym egzemplarzu. To wciąż nisza, zwłaszcza gdy nie ograniczają cię forma, wyraz i tematyka.
Od lalki, nazwijmy to humanoidalnej, do twojej stylistyki wciąż jest daleka droga. Co najbardziej Cię inspiruje?
Bardzo trudno powiedzieć, z czego czerpię inspirację. Robię po prostu to, co najbardziej mi się podoba. Na pewno mogłabym wydzielić tu kilka nurtów. W moich pracach jest sporo nawiązań do natury i świata zwierząt. Tak czy inaczej to, jak wyglądają moje lalki i jaką mają stylistykę, to coś, co płynie z mojego środka. Większość szytych przeze mnie strojów jest inspirowanych modą XIX i XX wieku, bo uwielbiam bufki, surduty, suknie. Często sięgam po przedmioty z targów staroci i dzięki nim wpadam na różne pomysły. Trudno to racjonalnie wytłumaczyć i skategoryzować. Podoba mi się to, że moja wolność twórcza daje też swobodę interpretacyjną odbiorcom, która często mnie zaskakuje.
A jak scharateryzowałabyś odbiorców swoich lalek? Czy to kolekcjonerzy?
Na początku bardzo trudno było o odbiorców, bo to, co robiłam, było dziwne i niezrozumiałe, mało popularne. Zdarzały mi się negatywne reakcje. To oczywiście było jakieś pięć procent osób, do których docierały moje projekty, ale krytyka też się zdarzała. Gdybym miała scharakteryzować moich odbiorców, powiedziałabym, że jest to grupa bardzo zróżnicowana. Myślę, że tym, co ją spaja, jest fakt, że tworzą ją ludzie o bardzo wysokiej wrażliwości. Jestem im bardzo wdzięczna, za ich przemiłe komentarze i wiadomości, które niesamowicie mnie dopingują i motywują.
Prawdę mówiąc, ciężko powiedzieć, czy kiedyś sprzedałam swoją pracę kolekcjonerowi lalek. Możliwe, że tak, ale cieszę się, że mam już kolekcjonerowi moich (śmiech). Bo tak, mam klientów, którzy moich lalek mają już kilka. Znacznie częściej są to jednak osoby, dla których to pierwszy zakup przedmiotu tego typu. Ceny moich lalek są też nadal na tyle przystępne, że nie trzeba mieć budżetu kolekcjonera sztuki, aby sprawić sobie taką przyjemność.
Kiedy pierwszy raz zdecydowałaś się pokazać swoje lalki światu?
Po liceum w Nałęczowie przyjechałam na studia w Łodzi. To był może mało oczywisty kierunek, ale chciałam się tu uczyć historii sztuki. Przyjechałam do Łodzi z dwiema walizkami i początkowo w domowym zaciszu robiłam jedną lub dwie lalki rocznie. Głównie dla siebie, hobbystycznie. Lubiłam to: chciałam coś tworzyć. Wiem, że lalki powstałe w tamtym okresie na pewno nie były idealne, ale były. Powstawały, a moje umiejętności się rozwijały. Pierwszy przełom nastąpił w 2017 roku, kiedy miałam pierwszą małą wystawę. To było w Rymanowie-Zdroju, gdzie jeździłam od najmłodszych lat. W lokalnej galerii spytałam, czy nie chcieliby pokazać moich obrazów, bo wtedy też aktywnie malowałam, i do tego zaoferowałam swoje lalki. To nie było może ogromne wydarzenie, ale bardzo ważne dla mnie z perspektywy czasu. W wernisażu wzięło udział dosłownie 15 osób, ale odbiór moich prac był bardzo pozytywny. Lalki wzbudziły sporo zainteresowania, chociaż było ich kilka i nie stanowiły żadnej spójnej kolekcji.
Mogę powiedzieć, że na poważnie wszystko zaczęło się rozkręcać w 2021 roku, czyli w czasie pandemii. Wiem, że wiele marek rzemieślniczych wtedy wystartowało,odnosząc niemały sukces. Postanowiłam, że to już koniec z tworzeniem do szuflady, i zaczęłam pokazywać lalki w sieci. To był dla mnie duży krok, musiałam do niego dojrzeć. Wtedy nie czułam, że chcę zrobić z tego biznes, i nie planowałam ich sprzedawać. Chciałam zobaczyć, co się stanie. To, czy ktoś kupi lalkę, było dla mnie drugorzędne.
Z czasem zaczęłam też jeździć na targi. Do dziś mam sporo fanów z tamtego okresu, którzy mnie obserwują, nawet jeśli nie decydują się na kupienie lalek. Śledzą to, jak rozwija się mój warsztat. Dość szybko zorientowałam się, że targi to dla mnie bardziej czas edukowania ludzi, a nie realnej sprzedaży. Na takich imprezach spotykałam się z deklaracjami odbiorców, że nigdy nie daliby moich lalek dzieciom (śmiech). Tak czy inaczej pierwszą lalkę sprzedałam właśnie na targach, tu w Łodzi, trzy lata temu. Miałam wtedy bardzo mało lalek na stoisku, ale podeszli do mnie ludzie, którzy wyglądali bardzo oryginalnie, powiedzmy, że „artystycznie”, i kupili lalkę żabę. To było wspaniałe uczucie, które dało nadzieje, że moja sztuka ma sens!
Czy to wtedy zdecydowałaś, że stajesz się Kate Rogowska Dolls?
Jakiś czas temu postawiłam wszystko na jedną kartę i zainwestowałam w tę pracownię. Jestem tu tak naprawdę dopiero kilka miesięcy. To bardzo świeża sprawa. Robienie lalek w mieszkaniu robiło się coraz trudniejsze. Kiedyś materiały zajmowały mi jedną szufladę, a cały proces twórczy odbywał się na kawałku biurka. Teraz tego wszystkiego jest po prostu więcej.
Kiedy rozkręcałam firmę, pracowałam też w teatrze lalek. Powiedziałabym, że to był jeden z moich zawodowych przystanków. Bardzo chciałam zobaczyć, jak funkcjonuje takie miejsce, i to był niesamowicie ważny, wartościowy czas. Pracowałam na etacie jako plastyk i tworzyłam scenografię. Byłam rzemieślniczką teatralną związaną z pracownią techniczną, mechanizatorską. Nie da się też tak dokładnie określić, co tam robiliśmy, to były bardzo różne rzeczy: formy lalkowe i inne elementy.
W teatrze pracowałam z doskonałymi mistrzami i plastykami, którzy chętnie dzielili się ze mną swoją wiedzą i doświadczeniem. Wspominam szczególnie pana Andrzeja, z którym bezpośrednio współpracowałam. Pracował w teatrze od wielu lat i nauczył mnie bardzo dużo o materiałach i doborze technik, pokazał mi też przydatne patenty.
Wszyscy w zespole wiedzieli, że robię autorskie lalki, bo działałam już regularnie w internecie. W sumie to właśnie one stały się dla mnie przepustką do dostania tej pracy. Przyniosłam je na rozmowę rekrutacyjną. Z czasem zaproponowano mi wystawę, która odbyła się w budynku teatru. Nazwałam ją „Poszukiwanie” i pokazałam wtedy 27 lalek. Część mojej dotychczasowej twórczej wędrówki… ale ja wciąż miałam potrzebę rozwoju.
Co to oznacza?
Chciałam się dalej uczyć. Tym razem zdecydowałam się na Międzynarodową Szkołę Charakteryzacji „Nova Maska” w Poznaniu. Był to bardzo dobry wybór, bo ponownie trafiłam na wspaniałe wykładowczynie. W ramach pracy dyplomowej wykonałam m.in. maskę z lateksu, która dziś zdobi tę przestrzeń. Nikt nas tam nie ograniczał, a ja mogłam się dowiedzieć więcej o sztuce charakteryzacji. Jak zrobić zarost, ciekawą fryzurę, efekt specjalny i jak pomalować człowieka lub… lalkę. Wciąż czerpię z tych umiejętności przy tworzeniu moich prac.
Jak wygląda twój proces twórczy? Lalki, które oglądamy, to twoje autorskie projekty. Czy zdarza Ci się także wykonywać lalki na zamówienie? Współpracować z kimś przy opracowywaniu koncepcji na nową lalkę?
Bardzo rzadko robię lalki na zamówienie. Zwykle realizuję własne pomysły, ale ostatnio faktycznie przyjęłam kilka zleceń. Aby jednak taka współpraca zakończyła się sukcesem, muszę być pewna, że klient doskonale zna i rozumie moją stylistykę. Teraz akurat działam z pomysłami, które czuję, i wiem, że oczekiwania wobec mnie są jasne. Muszę poczuć więź z osobą, dla której realizuję zamówienie. Dotychczas zdarzyło mi się przyjąć zlecenie na lalkę motyla i lalkę pszczołę, a teraz mam świetną współpracę z panią, dla której wykonuję lalkę inspirowaną jej ukochaną kotką. Klientka po prostu wysłała mi zdjęcia pupila i napisała kilka słów o jego charakterze. Poza tym dostałam w pełni wolną rękę, i to jest wspaniałe.
Czy wiesz, co dzieje się z Twoimi lalkami, kiedy już dotrą do swoich nowych właścicieli? Stoją w gablocie? A może klienci się nimi… bawią?
Lalka może siadać, ruszać kończynami, głową i wykonywać gesty. Zdecydowanie można się nią delikatnie bawić. Kiedy dostaję od klientów zdjęcia lalek w ich przestrzeniach, zawsze są w fajnych pozach lub specjalnych stylizacjach. Niektóre otrzymują imiona, pseudonimy. To bardzo miłe. Czuję wtedy, że moje lalki ożywają w innych przestrzeniach. Często też są po prostu oryginalnym prezentem.
Jakie umiejętności rzemieślnicze są potrzebne, aby wykonać artystyczną lalkę? I ile trwa zrobienie takiej lalki?
Dla mnie robienie lalki to składowa kilku różnych technik, i to zawsze najbardziej mi się podobało. Miałam pewność, że nigdy nie poczuję znudzenia. Nie trudnię się jednym rzemiosłem. Przy tworzeniu lalek masz wszystko. Rzeźbienie, malowanie, konstruowanie i szycie odzieży. Lalka jest nieskończonością, jeśli chodzi o wykorzystywanie fachów rzemieślniczych. Ja akurat najbardziej lubię część związaną z rzeźbą, gdy powstają głowy, dłonie i nogi moich lalek. Bez dobrych umiejętności rzeźbiarskich nie będzie dobrej lalki. Kiedy pracuję nad autorską lalką, nigdy jej nie projektuję, a same szkice wykonuję rzadko. Większość koncepcji rodzi się na bieżąco, a ubrania czasem szyję już bezpośrednio na lalce.
Przyznaję, że do rzeźbienia nie używam też bardzo profesjonalnych narzędzi. Nadal zdarza mi się rzeźbić za pomocą igły lub szpilki. Wgłębienia na twarzach moich lalek wymagają bowiem dużej precyzji.
Co do tego, ile trwa zrobienie lalki, odpowiedź brzmi: różnie, to zależy. Czasem potrzebuję dwóch tygodni, a innym razem wystarczą cztery dni. Wiele zależy od mojej weny. Przy zamówieniach ustalam bezpieczny termin, od jednego do dwóch miesięcy, który pozwala mi podejść do lalki z odpowiednim nastawieniem. Czasem sama siebie poganiam, bo jestem już tak ciekawa efektu, że pracuję nad lalką bez przerwy. Widzę ją wtedy oczami wyobraźni i nie mogę się doczekać, kiedy się zmaterializuje.
Z jakich materiałów korzystasz w codziennej pracy?
Często pracuję z włókniną silikonową, zwaną watoliną, która okala korpus lalki, chociaż typy wypełnienia lalek bywają całkiem różne. Głowy i kończyny powstają z glinki polimerowej, którą można dowolnie formować pod wpływem ciepła rąk. Wykorzystuję też różne farby do malowania lalek. Czasem są to akwarele, a czasem akryle. Tworzenie lalki otwiera wiele możliwości i wciąż poszukuję nowych materiałów, patentów, aby osiągnąć zamierzone efekty.
Działasz głównie w Polsce. Czy Polacy są gotowi na takie produkty? Czy nie łatwiej byłoby sprzedawać lalki na rynkach zagranicznych, gdzie chęć do kupowania jednak dość ekstrawaganckich rzeczy jest większa?
Zdarzało mi się sprzedawać moje lalki za granicą, ale wolę robić je u nas i dla nas. Żeby dobrze funkcjonować na rynkach międzynarodowych, musiałabym zmienić organizację swojej pracy. Póki co cieszę się z tego jak jest teraz. W Polsce tak, masz rację. Nie jest to produkt pierwszej potrzeby. Moje lalki mają jednak grupę swoich entuzjastów. Cieszę się, że mam odbiorców w Polsce, i to dla nich chcę to robić. To, że działam, świadczy o tym, że jest jednak spora rzesza osób, która decyduje się na zakup moich lalek. Chcę propagować ten trend i popularyzować lalki artystyczne w Polsce.
Kate Rogowska Dolls
- kate.rogowska.dolls@gmail.com
- Zgierska 16/1u, Łódź
- https://www.katerogowskadolls.pl/