Ceramika, która pamięta

Do Iriny i Olgi trafiamy pierwszy raz w trakcie Nocy Otwartych Pracowni zorganizowanej przez rzemieślników z Podskarbińskiej. Wywiad w August Design Studio jest dla nas wyjątkowym przeżyciem. Odnosimy wrażenie, że w czasie rozmowy świat się zatrzymał. Zastajemy dziewczyny przy oczyszczaniu świeżo wyciągniętych z formy kubków 632. Spotykamy się dosyć późno, dlatego przez okna warsztatu docierają do nas ostatnie promienie słońca.

Historia Olgi i Iriny należy do nietuzinkowych opowieści. Jeszcze przed wywiadem dowiadujemy się, że Olga Milczyńska była wykładowcą Iriny Grishiny w poznańskiej School Of Form. Ich więź zacieśniła się w czasie projektu, który Olga realizowała z Ośrodkiem Garncarskim w Medyni Głogowskiej, wspierającym ginące rzemiosło artystyczne. To doświadczenie skłoniło Olgę do zaproponowania Irinie współpracy i założenia wspólnej pracowni ceramicznej.

Nauczyciel i uczeń

Projekt Pracownie: Interesujące połączenie – pracownia, którą prowadzą wspólnie wykładowca i jego uczeń?

Irina: Olga była nie tylko moim nauczycielem, ale także promotorem. Prawdę mówiąc, na początku nie wydawała się zbyt entuzjastycznie nastawiona do mojej pracy dyplomowej (śmiech).

Olga: Nie, nie, skąd, coś musiałaś źle zrozumieć (śmiech), wtedy jeszcze słabo mówiłaś po polsku!

Jak to wszystko się dla Was zaczęło?

Olga: Ja na początku studiowałam projektowanie ubioru w Krakowie, potem dodatkowo zaczęłam się kształcić na kulturoznawstwie międzynarodowym. Przez trzy lata mieszkałam w Bornholmie, gdzie na poważnie zaczęłam zajmować się ceramiką. Praktykowałam w wielu miejscach, zbierałam doświadczenia – byłam m.in. w Anglii, Niemczech, Francji i Korei. W Poznaniu miałam własną pracownię rzeźbiarską. Wówczas dużo więcej zajmowałam się sztuką. Pracowałam głównie z drewnem. W międzyczasie zostałam magistrem sztuki na UAP. Moje prace dotyczyły różnych aspektów życia – mobilności, czasu. Jedna z moich wystaw traktowała o doświadczeniu i myślę, że to jest bardzo ważne w kontekście pracy z ceramiką. Ceramiki nie nauczysz się bez kontaktu z materiałem, bez doświadczania go. Musisz poczuć surowiec, zrozumieć jego strukturę, poczuć, jak się zachowuje. Pracy z ceramiką nie da się przekazać – to nabywana wiedza cielesna. Ważny jest szacunek do tego, czego doświadczamy podczas tej pracy.

Ceramiki nie nauczysz się bez kontaktu z materiałem, bez doświadczania go. Musisz poczuć surowiec, zrozumieć jego strukturę, poczuć, jak się zachowuje. Pracy z ceramiką nie da się przekazać – to nabywana wiedza cielesna. Ważny jest szacunek do tego, czego doświadczamy podczas tej pracy.

Projekt Pracownie_wywiad_August Design Studio_ceramika_fot_Radek Zawadzki

A Ty, Irina?

Irina: W Rosji studiowałam handel zagraniczny, ale na drugim roku zdecydowałam się dodatkowo na udział w warsztatach fotograficznych. Z czasem zaczęłam zajmować się fotografią zawodowo. Ciągle brakowało mi jednak czegoś, co pozwoliłoby mi pokazać moje obserwacje nie tylko na płaskiej powierzchni. Zastanawiałam się, co mogłabym robić, myślałam o studiach z wzornictwa, o Akademii Sztuk Pięknych. W końcu trafiłam w internecie na stronę School of Form. Wszystko mi się na niej spodobało, a opisy mówiące o możliwości korzystania ze wszystkich pracowni na terenie i sprawdzania swoich umiejętności w każdej specjalizacji całkiem mnie oczarowały. Starałam się o dofinansowanie na wyjazd. Wysłałam swoje portfolio i przyznam się wam po latach – nie wiem, czemu wybrali właśnie mnie (śmiech). Na Kamczatce nie ma zajęć dla dzieci i młodzieży, które pozwalałyby na obcowanie z gliną. Tego surowca tam nie ma, a jego sprowadzenie nie byłoby opłacalne.

Co jest dla Was najbardziej fascynujące w ceramice?

Olga: Niesamowitość tego, że robię coś rękami i potem mogę tego używać. Potrafię coś stworzyć, widać na tym moje ręce, mogę później z tego korzystać i jeszcze podzielić się swoją wiedzą z innymi. Sam proces ceramiczny jest niesamowity. Zwłaszcza technika wypalania drewnem – od niego zaczęła się moja przygoda. To koreańska metoda wypału, w której kolor powstaje dzięki różnym czynnikom. Wiele zależy od minerałów zawartych w drewnie, od temperatury. Cudowny w tym rodzaju wypału jest przypadek. Natura i przypadek tworzą przedmiot razem z Tobą. W Auguście pracujemy teraz inaczej. Mamy kontrolę nad tym, co robimy, nad procesem projektowym.

Projekt Pracownie_wywiad_August Design Studio_ceramika_fot_Radek Zawadzki

Skąd czerpiecie inspiracje? Irina, czy Twoje podchodzenie jest dla Ciebie źródłem pomysłów?

Irina: Myślę, że poniekąd tak. Czas na Kamczatce płynie zupełnie inaczej. Dosłownie płynie. W moim rodzinnym domu dużą uwagę przywiązuje się do gościnności i wspólnie spędzanych chwil. To miało na mnie wpływ. Swoją pracę dyplomową poświęciłam japońskiej ceremonii parzenia herbaty – skupiłam uwagę przede wszystkim na tym, co dzieje się między uczestnikami, ale także otaczającymi ich przedmiotami. Poczucie czasu w tej ceremonii, w której ważną rolę odgrywa świadomość każdego ruchu, jest podobne jak w moim miejscu urodzenia, ukierunkowane według pór roku. Inspirujące jest dla mnie również morze, bo dzięki swoim powtarzalnym ruchom toczy formę, na przykład kamienie, samo kształtuje przedmioty.

Inspiracja morzem znalazła odzwierciedlenie w kolekcji UMI dostępnej w ofercie August Design Studio. To kolekcja przedmiotów, które nie mają jasno określonych funkcji. Kształt nie narzuca im roli, są to naczynia dwustronne, a ich wykorzystanie zależy od użytkownika i sytuacji.

Olga: To, co fajne w tej kamczackości Iriny, to właśnie jej spokój. Ja dzisiaj biegałam, a Irina sobie siedziała, wszystko, co robiła, miało swój  czas, następowało po sobie… Czerpiemy inspiracje także z antropologii i historii. Inspiruje nas tradycja. Odwiedzamy skanseny, muzea.

Czyli jesteście skrajnościami charakterologicznymi?

Olga: To tylko pozory… Trudno nazwać to kontrastem, wszystko zależy od sytuacji.

Projekt Pracownie_wywiad_August Design Studio_ceramika_fot_Radek Zawadzki

Medyńska nauka kompromisu

Opowiedzcie, proszę, o siwakach i pracach nad tym projektem.

Olga: Projekt siwaków był bardzo rozciągnięty w czasie ze względu na dużą liczbę osób zaangażowanych w ich powstanie. Siwaki powstawały w Medyni, we współpracy z lokalnymi garncarzami. Nasza współpraca nie należała do łatwych. Nie chciałyśmy im niczego narzucać. Dla nich na początku byłyśmy paniami z miasta, które uważają, że znają się na ich fachu. Oni wszystko robili tam na oko. Trudno nazwać ich pracę precyzyjnym toczeniem. Kiedyś Medynia, założona w połowie XVIII wieku, stanowiła ogromny ośrodek ceramiczny. W czasach istnienia Cepelii pracowało tam około stu dwudziestu garncarzy. Po 90. roku, kiedy Cepelia upadła, sytuacja się zmieniła i została tam tylko garstka rzemieślników, których ceramika odgrywała rolę ozdobnego dodatku. Podjęto nawet próbę ich zrzeszenia. Ich produkty nie musiały jednak być praktyczne, nie miało znaczenia, jak bardzo są ciężkie i czy wygodnie się z nich korzysta. Garncarze nie dostosowywali się do potrzeb ludzi dookoła, tylko toczyli to, co ktoś z miasta uznał za ludowe. Dostawali stawki od naczynia, więc musieli wyprodukować ich jak najwięcej i najszybciej, dlatego zmieniali recepturę gliny. Nam zależało, żeby to zmienić, żeby garncarze znowu zaczęli precyzyjnie toczyć. Wystąpiłyśmy do Ministerstwa Kultury z projektem, który miał umożliwić nie tylko odkrycie na nowo techniki siwienia, ale przede wszystkim współpracę studentów i lokalnej społeczności. Chciałyśmy, aby młodzi ludzie, którzy tam byli, uznali wartość garncarstwa, i zamierzałyśmy przekazać im wiedzę na temat projektowania. Udało się wypróbować wspólnie wiele rodzajów nowej gliny, szukaliśmy razem najładniejszego koloru czarnego. Dziewczyny pytały swoich babć o dania gotowane w siwakach. Niektórzy po raz pierwszy zaczęli gotować w garnkach glinianych, kupili sobie nawet piec opalany drewnem. Wyszedł z tego bardzo kompleksowy projekt. To była wzajemna nauka – ceramiki i garncarstwa, ale i osiągania kompromisów, rozmowy, szukania wspólnego języka, rozumienia cudzej emocjonalności.

Siwaki są elementem zestawu naczyń ceramicznych 10/960, który obejmuje garnek, kubek, talerz i miskę. Wszystkie naczynia wykonuje się na kole garncarskim. Ich wypalenie odbywa się w tradycyjnym piecu opalanym drewnem – ten rodzaj wypału wpływa na ich ciemną barwę i zapewnia odporność naczyń na wysoką temperaturę. Co najważniejsze, produkty pozytywnie przeszły wszystkie testy laboratoryjne, które wykluczyły szkodliwość surowca w codziennym wykorzystywaniu go do pracy w kuchni.

Czemu siwaki nie mają rączek?

Irina: Celowo z nich zrezygnowałyśmy.

Olga: Zależało nam, żeby garnek nie miał rantu w środku. Dołączenie rączek może wywołać pewne deformacje ze względu na nacisk na glinę – to bardzo pamiętliwy materiał. Nie chciałyśmy takiego efektu, dążyłyśmy do tego, żeby każdy siwak przybrał idealny kształt misy.

Projekt Pracownie_wywiad_August Design Studio_ceramika_fot_Radek Zawadzki

Pamięć porcelany

A jak powstały inne projekty? Z jak dużą częstotliwością tworzycie nowe kolekcje?

Olga: Nigdy nie spieszymy się z wprowadzaniem nowych kolekcji. Wynika to przede wszystkim z tego, że chcemy mieć je przygotowane kompletnie. Każdy nasz produkt ma swoją historię, to ona zawsze jest pierwsza. Wszystkim produktom towarzyszą inne emocje. A przecież istotna jest także otoczka – sesje zdjęciowe (autorstwa Iriny – przyp. red.), opisy, kartki towarzyszące kolekcjom…

Irina: O naszych opisach na stronie usłyszałam kiedyś zdanie: „To najbardziej skomplikowany prosty tekst, który widziałem” (śmiech). Niektóre projekty powstają, ale potrzebujemy czasu, żeby je wprowadzić. Musimy do nich dojrzeć. Nie wszystko w naszych pomysłach od razu nam odpowiada. Czasem dobrze, aby produkt pobył z nami. Wtedy widzimy, czy po jakimś czasie nadal wydaje się interesujący, czy dobrany kolor był odpowiedni. Możemy sprawdzić jego funkcjonalność.

A te kubeczki, przy których aktualnie pracujecie (kolekcja 632 – przyp. red.)? Jaka jest ich historia?

Olga: Akurat ta kolekcja powstała jeszcze w Poznaniu. W fabrykach naczyń porcelanowych, gdzie pracują głównie maszyny, każdy ślad ludzkiej dłoni jest uznawany za błąd. Tu mamy odwrotny efekt. Charakterystyczną cechą naszych produktów jest to, że widzisz na nich dotyk ręki autora.

Projekt Pracownie_wywiad_August Design Studio_ceramika_fot_Radek Zawadzki

Jaką techniką najczęściej pracujecie? Koło? Odlewy w formie?

Olga: Do wszystkich naszych serii mamy przygotowane formy. Produkty porcelanowe powstają z form, a następnie nadajemy im indywidualny charakter podczas pracy z detalami – ceramika przed wypaleniem jest bardzo delikatna, wymaga skupienia. Wulkany i góry rzeźbimy ręcznie. Część produktów powstaje na kole garncarskim.

Wulkany to naturalne nawilżacze powietrza, które po wypełnieniu wodą uwalniają ją przez ścianki.

Irina: Praktycznie wygląda to tak, że mamy przygotowaną formę, do której wlewamy masę lejną porcelany. Modele wcześniej przygotowujemy z gipsu lub gliny. Jeśli chcemy, aby produkt był ozdobiony namalowanym wzorem, nanosimy go przed pierwszym wypaleniem. Po pierwszym wypaleniu zajmujemy się szkliwieniem. Wtedy też, jeśli kubek ma mieć inny kolor niż biały, możemy nadać mu odpowiednią barwę. Barwienie to kwestia eksperymentów. Następnie drugi raz wstawiamy go do pieca i czekamy na efekt końcowy.

Skąd sprowadzacie materiały – na przykład tę masę w wiadrach, którą musiałaś wymieszać przed chwilą wielkim wiertłem (śmiech)?

Olga: Z Jaworzyny Śląskiej, z fabryki porcelany „Karolina”.

Irina: To duża wycieczka, trzeba jechać tam samochodem, zostać na noc, rano o ósmej odebrać materiał, a potem wieźć sześćset kilogramów z powrotem. Jeździmy raz na pół roku i często dzielimy się z sąsiadującą pracownią.

Projekt Pracownie_wywiad_August Design Studio_ceramika_fot_Radek Zawadzki

Jakie formy sprzedaży stosujecie? Które produkty cieszą się największą popularnością?

Irina: Poza internetem nasze produkty można dostać w sklepach z dobrym wzornictwem w Warszawie, Gdańsku i Krakowie. Czasem pasjonaci odwiedzają nas w pracowni na Pradze. Skupiłyśmy się na własnych seriach i ich promocji. Dostajemy także zamówienie na wykonanie ceramiki na podstawie projektu, ale wolimy koncentrować się na własnych kolekcjach.

Olga: Najlepiej sprzedają się podstawki i porcelanowe kubki. Siwaki też cieszą się dużą popularnością.

Irina: Bierzemy udział w targach i festiwalach. Zgłaszamy swoje projekty do konkursów projektowych. W zeszłym roku za siwaki otrzymałyśmy nagrodę „Must Have” w czasie Łódź Design Festival. To samo wyróżnienie dostałyśmy w tym roku za współpracę z Tabandą (gdańska grupa projektowa tworząca i produkująca meble) za serię BIRDS, którą zaprojektowaliśmy wspólnymi siłami.

Seria BIRDS obejmuje produkty wykonane z kamionki, porcelany i dębowego drewna. W ramach kolekcji można kupić kubki, jajkowniki i miski.

Projekt Pracownie_wywiad_August Design Studio_ceramika_fot_Radek Zawadzki

Nowa fala ceramików

Podskarbińska to Wasza pierwsza lokalizacja?

Olga: Tak. Trafiłyśmy tutaj przez dziewczyny z Fenka (sąsiadująca pracownia ceramiczna – przyp. red.). To też moje studentki. Dotarły tu pół roku wcześniej i nas ściągnęły.

Jaki jest Wasz stosunek do zbliżającej się wyprowadzki?

Irina: Na początku bardzo się zmartwiłyśmy, ale powoli rozglądamy za nowym miejscem. Chciałybyśmy być w lokalizacji z innymi rzemieślnikami. To bardzo praktyczne i fajne. Rozumiemy się nawzajem bez słów, znamy swoje potrzeby i bolączki. Dobrze mieć takie „swoje miejsce” i zaufanych ludzi dookoła. Nasze działania generują trochę pyłu i kurzu, czasem hałasujemy. Trudno znaleźć lokal, w którym można od razu zacząć pracę. Proponowano nam już różne piwnice, ale przecież my potrzebujemy dziennego światła. Brakuje świadomości, jaka przestrzeń jest faktycznie potrzebna.

Jak jest odbierana Wasza praca poza środowiskiem rzemieślników? Jesteście postrzegane jako wytwórcy? Artystki?

Irina: Trudno wyjaśnić komuś, czym się zajmujemy – projektujemy, prototypujemy, wykonujemy, zajmujemy się marketingiem, robimy zdjęcia. Ceramika często jest kojarzona z lepieniem rzeczy z gliny. Zakłada się, że to hobbystyczne, że odbywa się raczej na warsztatach, popołudniowych zajęciach plastycznych. Chyba najlepiej nazwać nas projektantkami, chociaż to uproszczenie.

Olga: Albo marketingowcami (śmiech).

Zastanawiacie się czasem, co dzieje się z Waszymi naczyniami, kiedy trafiają do odbiorcy?

Irina: To miłe, kiedy ktoś mówi, że używa naszych przedmiotów, że są świadkami jego rytuałów.

Olga: Chcemy, żeby ludzie używali naszych przedmiotów, a nie stawiali je w gablotach.

Projekt Pracownie_wywiad_August Design Studio_ceramika_fot_Radek Zawadzki
Zdjęcia zostały wykonane w dawnej pracowni ceramiczek przy ulicy Podskarbińskiej 32/34.
Obecny adres warsztatu znajduje się w sekcji poniżej galerii.
Olga Milczyńska i Irina Grishina nie pracują już razem. August Design Studio prowadzi tylko Olga. 

August Design Studio

UDOSTĘPNIJ
Projekt Pracownie

NAPISZ DO NAS

Chcesz opowiedzieć nam swoją historię? Znasz rzemieślnika lub artystę, który podzieli się z nami swoim doświadczeniem, pasją? Napisz do nas!

kontakt@projektpracownie.pl Od 25 maja 2018 roku obowiązuje „RODO”, czyli Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony danych osobowych i w sprawie swobodnego... >