Do pracowni Matyldy Makulskiej trafiamy za sprawą Moniki Skorupskiej z Mosko Ceramics. Podczas jednego z naszych spotkań ceramiczka opowiada o talencie Matyldy i pokazuje jej prace wykonane w szkle. Niewiele myśląc, umawiamy się na wywiad. Jesteśmy ciekawi, jak przebiegnie rozmowa z młodą przedstawicielką szklarskiego fachu. Już na początku wywiadu przekonujemy się, że samo zdefiniowanie zajęcia, który trudni się Makulska, wcale nie jest takie łatwe.
Pracownia szkła MAKU mieści się przy ulicy Koziej w Warszawie. Zaledwie kilka kroków dzieli ją od Starego Miasta i Uniwersytetu Warszawskiego. Nieopodal deptakiem spacerują turyści i przechodnie. Skręcamy w boczną uliczkę i, kiedy wchodzimy do pomieszczenia, naszym oczom ukazuje się piękna, niesamowicie ujmująca przestrzeń. Jesteśmy pod ogromnym wrażeniem – zarówno lokalizacji, jak i atmosfery, która panuje we wnętrzu. W otoczonym mieszkaniami warsztacie szybko zapominamy o miejskim gwarze mijanym w drodze do Matyldy.

Projekt Pracownie: Nie tak dawno odwiedziliśmy Adama Rojewskiego, mistrza rzemiosła, który prowadzi swój zakład niedaleko stąd, na Tamce. Od wielu lat zajmuje się szkłem i tradycyjnym podlewem luster. Przychodząc tutaj, zastanawialiśmy się, czy Ciebie również możemy nazwać… szklarzem? To materiał, w którym pracujesz, ale czy ta nomenklatura również w Twoim przypadku będzie prawidłowa?
Matylda: To bardzo trudne pytanie i obawiam się, że nie będę w stanie pomóc Ci w zdefiniowaniu tego, czym dokładnie się tutaj zajmuję. Szklarz kojarzy się z kimś, kto potrafi ciąć szyby… Ogólnie praca ze szkłem może mieć bardzo różnorodny charakter – są ludzie, którzy są dmuchaczami szkła, hutnikami. Ja zajmuję się techniką fusing i pracuję z gotowymi taflami szkła. Wycinam je, nadaję im kształt, maluję, wypalam. Myślę, że szklarstwo to bardzo skomplikowana dziedzina rzemiosła, ale w kwestii nazewnictwa podobna do ceramiki – ceramicy też specjalizują się w bardzo specyficznych umiejętnościach. Część pracuje tylko z porcelaną, inni z gliną, część odlewa z form, a inni toczą na kole. Gdyby próbować nadać im odpowiednie określenia, byłoby ich całkiem sporo. Ja czasem używam określenia „szklarz” w stosunku do tego, co robię. Fusing to dość młoda technika, więc tym trudniej nazwać osobę, która się w tym specjalizuje. Nie ma „dawnych” mistrzów tej metody.

Dlaczego akurat szkło?
Pierwszy piec, ten najmniejszy, kupiłam pół na pół z koleżanką na studiach. Leon (przyp. red. – jak się później przekonamy, każdy z pieców ma własne imię) umożliwiał nam robienie małych form ze szkła i biżuterii. Jednak samo zainteresowanie szkłem pojawiło się u mnie dużo wcześniej. Chodziłam do liceum o profilu plastycznym i była w nim pracownia witrażu oraz szkła. Tam miałam pierwszy kontakt z tym tworzywem. Można powiedzieć, że już wtedy się we wszystko wkręciłam, więc potem naturalnym wyborem było kontynuowanie nauki na wrocławskim ASP. To jedyna uczelnia wyższa w Polsce oferująca możliwość nauki pracy w szkle.
Zawsze lubiłam manualne zajęcia. Od dziecka ciągle coś tworzyłam i budowałam. Szkło wydawało mi się inne niż wszystkie materiały, których doświadczałam w dzieciństwie. To nie glina, z której już od najmłodszych lat w przedszkolu możemy coś ulepić i wypalić. Szkło jest trudne, ale jednocześnie niesamowicie intrygujące. Ciekawi mnie wszystko, co się z nim dzieje.

Czy nauka na ASP faktycznie przygotowuje do dalszej praktyki, takiej jak Twoja?
Na ASP możesz próbować wszystkiego, co jest związane z danym tworzywem. Każdej techniki.
Oczywiście wiele umiejętności trzeba sobie samemu wyrobić. Każdy semestr to nowe zajęcia, gdzie musisz wykonać pracę na zadany temat. Możesz wybrać metodę, z której skorzystasz, aby zrealizować projekt.
Kiedy rozpoczynałam studia, to nie było huty, w której mogłabym praktykować. Była szlifiernia gdzie można było nauczyć się obróbki szkła na zimno, od cięcia na pile po szlifowanie i polerowanie, spędziłam tam mnóstwo godzin! Inną pracownią była pracownia palnikowa, gdzie można było uczyć się dmuchania niewielkich form, np bombek i ogólnie formowania szkła w ogniu palnika. W połowie studiów zainteresowałam się techniką fusingu i odrazu mnie zaciekawiła. W pracowni profesora Ryszarda Więckowskiego robiłam pierwsze kroki w tym zakresie i załapałam bakcyla. Dzięki tej technice stworzyłam swój dyplom ze szkła użytkowego na koniec studiów, a także zaczęłam samodzielnie projektować z myślą o tworzeniu i zajmowaniu się szkłem po studiach.

Wytłumacz nam, co to jest fusing.
Najprościej mówiąc – fusing to stapianie w odpowiednich temperaturach tafli szkła. Mogą to być zwykłe szyby okienne.. Ja często swoje tafle kupuję właśnie od tradycyjnych szklarzy, którzy oddają mi swoje ścinki. Większość mojej biżuterii powstaje z takiego recyklingowego szkła.
W Polsce ta technika nie jest jeszcze zbyt popularna. W Stanach Zjednoczonych rynek fusingu jest bardzo rozwinięty, a artystów fusingowych jest wielu. Produkuje się wiele komponentów które mają ułatwiać prace nad projektami, a także specjalne szkła, które można ze sobą dowolnie łączyć. W innym przypadku zgrzewanie ze sobą różnych rodzajów szkła jest niemożliwe ponieważ mają różny współczynnik rozszerzalności, co w konsekwencji powoduje po prostu pękanie stopionych elementów. Większość barwników, z których korzystam jest produkowana w Instytucie Ceramiki i Materiałów Budowlanych w Warszawie.

Ok. Czyli masz już taflę szkła i co dalej się z nią dzieje, żeby powstała np. miska?
W tafli za pomocą cyrkla do szkła lub nożyka wycinam odpowiedni kształt. Jest to możliwe, ponieważ ostrza w tych narzędziach są diamentowe. Na tafli robię rysę. Potem lekko uderzam końcówką narzędzia i wyciągam interesujący mnie zarys. Oczywiście czasem się zdarza, że rysa pójdzie przez środek tafli i wówczas nie da się już tego fragmentu materiału uratować. Cięcie szkła jest proste, ale im większe doświadczenie tym mniej strat materiału (śmiech). Gotowy przedmiot może składać się z jednej, dwóch lub wielu warstw. Następnie za pomocą pieca scalam je w jeden przedmiot.
Pierwszy wypał jest na płasko. Pomiędzy taflami umieszczam barwniki i to od tego, co się tam znajdzie zależy, jaki wzór będzie posiadał konkretny przedmiot.

Miseczka, którą trzymam w ręku, ma taką chropowatą powierzchnię od spodu. Jak osiąga się taki efekt?
Wewnątrz pieca jest rozsypany koalin, czyli biała glinka. Stosuje ją po to, aby szkło nie przywierało do pieca, ale jak widzicie, daje też efekt wizualny, o którym wspominasz. Fakturę możesz modyfikować dzięki użyciu różnej grubości sitka. Aby szkło miało gładką powierzchnię od spodu można je wypalić np. na formach ze stali. Formy można też wykonać z papieru ceramicznego i ja właśnie takie najczęściej wykonuje.

I ile czasu taka miseczka potem stygnie?
Długość wypału zależy od grubości szkła. Im grubsze tym wypał powinien trwać dłużej. Ważne jest, aby szkło nagrzewało się i chłodziło odpowiednio powoli, aby nie doszło do naprężeń, a co za tym idzie pęknięcia szkła. Dla przykładu wypał talerza który ma grubość 4mm trwa około 12 godzin.
A co z bardziej złożonymi wzorami? Chociażby takimi, jak te z Twoich ozdób choinkowych?
Początkowo wycinałam je wszystkie ręcznie, ale kiedy zauważyłam potencjał sprzedażowy, postanowiłam zlecać wycięcie form ze szła podwykonawcom. Teraz zajmuję się głównie projektowaniem nowych wzorów i ich wykończeniem – każdą z ozdób własnoręcznie maluje, wypalam i szykuję do sprzedaży. Podjęłam taką decyzję, bo mogę powiedzieć, że w dużej mierze właśnie ozdobom zawdzięczam możliwość utrzymania pracowni. Dzięki temu mogę też poświęcić większą uwagę projektom pod zamówienie. Opracować prototypy i wykonać je od podstaw.
Prawdę mówiąc, byłam nawet trochę zaskoczona aż tak dużym zainteresowaniem moimi ozdobami. Wydawało mi się, że rynek jest przesycony takimi produktami. Oczywiście musiało minąć sporo czasu, zanim mogłam spokojnie odetchnąć i przestać zamartwiać się tym, czy się uda. Mogę wynajmować tę przestrzeń i czasem wyjechać na wakacje (śmiech). Jeśli poświęcasz się czemuś, co lubisz, to po prostu musi się udać! Mocno w to wierzę.

Kto jest najczęściej nabywcą Twoich prac? Ozdoby choinkowe, jak rozumiem, najlepiej sprawdzają się na targach.
Tak. To prawda. Mam też ostatnio coraz więcej większych i komercyjnych zamówień, zwłaszcza na ozdoby. Mówię o zamówieniach od firm, które kupują upominki na święta dla swoich pracowników i kontrahentów. Firmy posiadają budżety na kilka tysięcy gadżetów i często właśnie takie zlecenia ustawiają mi cały rok. Ostatnio robiłam też zamówienie na miski i talerze dla restauracji Epoka, która znajduje się przy Hotelu Europejskim. Wykonałam kilka wzorów według pomysłu szefa kuchni Marcina Przybysza, od projektu po gotowe naczynie. To było nowe, bardzo satysfakcjonujące doświadczenie.

A ta lokalizacja, jak tutaj trafiłaś?
Przez 2 lata wynajmowałam niewielką pracownię w pofabrycznym budynku przy ul. Prymasa Tysiąclecia. Aby się rozwijać musiałam poszukać czegoś większego. Zainteresowałam się lokalami od miasta i ten właśnie był wystawiony z przeznaczeniem na pracownie artystyczną. Konkurs udało mi się wygrać, pozostało tylko doprowadzić lokal do lepszego stanu. Gdy się tu wprowadzałam ściany były brązowe, a na podłogach znajdowały się warstwy wykładzin… Po ich zerwaniu okazało się że na podłodze leży piękny parkiet!
Pracownia znajduję się nad ulicą Kozią i kiedyś była łącznikiem między kamienicami. Znajdował się tu też Hotel Saski który liczył podobno 100 pokoi! W czasie II wojny światowej starówka warszawska została zniszczona, na szczęście okolice odbudowano z zachowaniem poprzedniego układu przestrzennego. Przede mną przez wiele lat ten lokal zajmowany był przez Polski Rejestr Statków. Cieszę się że miasto postanowiło oddać tą przestrzeń na cele artystyczne. To idealne miejsce do pracy twórczej, uwielbiam je!

Twoja pracownia znajduje się między normalnymi lokalami mieszkalnymi. Jak dogadujesz się z sąsiadami?
Moja działalność nie jest zbyt uciążliwa dla nikogo z okolicy. Wypał w piecu ma maksymalnie 850 stopni i, jak widzieliście, sam piec nie wpływa aż tak na temperaturę wewnątrz pracowni. Pobór mocy tych pieców również nie jest wiele większy od współczesnych sprzętów domowych.
A czym one różnią się od pieców ceramicznych?
Piece ceramiczne pracują na wyższych temperaturach i różnią się budową. Ceramikę można w piecu układać piętrowo, na półeczkach. W przypadku pieca szklarskiego grzałki muszą być w odpowiedniej odległości od materiału, żeby odpowiednio je nagrzać. Wszystko musi leżeć na jednym poziomie.

Nie chciałabyś rozwinąć swojej działalności o inne kompetencje szklarskie, o których rozmawialiśmy na początku?
Myślałam o pracy z palnikami. Za pośrednictwem Muzeum Warszawskiej Pragi poznałam nawet mistrza szkła dmuchanego, Wojciecha Dzika, który od wielu lat prowadzi swój warsztat na warszawskiej Pradze. Inne techniki wymagają sporo nauki, a co za tym idzie – czasu. Jak uda mi się go w końcu wygospodarować, to kto wie!
Jakie masz plany na kolejne miesiące?
Na pewno sezon świąteczny będzie dla mnie bardzo intensywny. Tak jak wspominałam to dla mnie najgorętszy czas w roku, który będę odsypiać w styczniu (śmiech)! Poza tym słyszałam o stowarzyszeniu NÓW. Muszę się zainteresować, co tam się teraz dzieje i jak tam dołączyć.
A to się akurat świetnie składa, bo my należymy do tego stowarzyszenia, zaraz Ci wszystko opowiemy (śmiech).


MAKU Pracownia Szkła
- maku.pracowniaszkla@gmail.com
- 792 957 899
- ul. Kozia 3/5 lok. 92B, Warszawa
- https://maku-pracownia.pl/