Tradycyjne i nowe rzemiosło – rozmowa z kuratorką z Muzeum Warszawskiej Pragi

Działalność Muzeum Warszawskiej Pragi od samego początku istnienia Projektu Pracownie jest nam bardzo bliska. To właśnie na Pradze poznajemy pierwszych rzemieślników i nawiązujemy z nimi relacje – także za pośrednictwem muzeum. Kiedy my odwiedzamy kolejne pracownie nowofalowych rzemieślników, oni wspierają zakłady rękodzielnicze z historią. Organizują spotkania z kaletnikami, krawcami oraz szkolenia zawodowe z rzemieślnikami „starej daty”. Przygotowują raport o prawobrzeżnej Warszawie i wystawę „Praga na wzór. Projektowanie oparte na rzemiośle”. O tych działaniach, możliwościach dalszego kultywowania tradycji rzemieślniczych i współczesnej definicji określenia „rzemieślnik” rozmawiamy z Katarzyną Chudyńską-Szuchnik, kuratorką z Muzeum Warszawskiej Pragi.

Projekt Pracownie: Opowiedz, proszę, o programie edukacyjnym realizowanym z warszawskim ASP. To właśnie jego wynikiem jest wystawa „Projektowanie na wzór. Projektowanie oparte na rzemiośle”, którą do końca kwietnia 2019 roku można oglądać na terenie Muzeum Warszawskiej Pragi?

Katarzyna Chudyńska-Szuchnik: Wykładowcy z Wydziału Wzornictwa warszawskiej ASP szybko zainteresowali się naszymi działaniami wokół rzemiosła. Współpraca ruszyła niemal razem z inauguracją cyklu spotkań „Wykonane na prawym brzegu. Rzemieślnicy”, czyli na początku 2015 roku. Pod takim szyldem przybliżaliśmy mieszkańcom Warszawy praskie pracownie. Największą inspiracją były projekty butów Eweliny Czaplickiej-Ruduchy, które przy naszej pomocy zrealizowała w szewskiej Spółdzielni „Stopa”. To, że się udało mimo dużego oporu starych mistrzów wobec nowego wzornictwa, dało nam pozytywny impuls.

Projekt Pracownie_wywiad_Muzeum Warszawskiej Pragi

Główne założenia „Projektowania z rzemiosłem” to wymiana doświadczeń między rzemieślnikami i projektantami, która obu stronom może przynieść korzyści. Opracował je Paweł Jasiewicz prowadzący autorską pracownię i stolarnię na Wzornictwie. Zetknął się z tym nurtem w Anglii, sam jest też przykładem projektanta rzemieślnika, który wymyślając nowe koncepcje, dużo uwagi poświęca poznaniu technologii – jej ograniczeń i możliwości. Paweł prowadzi projektantów, ja z kolei odpowiadam za kontakt z rzemieślnikami. Od początku wiedzieliśmy, że ważnym aspektem tego programu jest walor społeczny. Wzornictwo, które dobrze się wpasuje, „wykorzysta” technologię danego warsztatu rzemieślniczego, może przyczynić się do jego odnowy, jeśli przez ostatnie lata przestał odpowiadać na zapotrzebowanie klientów. Takie dobrze przemyślane wzornictwo może być świetnym narzędziem do rewitalizacji zaniedbanych rzemieślniczych branż.

Projekt Pracownie_wywiad_Muzeum Warszawskiej Pragi

W ciągu 3 lat pracowaliśmy z 16 warsztatami rzemieślniczymi i blisko 30 studentami. Powstały nowoczesne produkty z takich dziedzin jak: szewstwo, sztukateria, neony, szkło użytkowe, stolarstwo, abażurnictwo, parasolnictwo, introligatorstwo. Niektóre z nich są dostępne na zamówienie poprzez kontakt z projektantami bądź rzemieślnikami, kilka można dostać w muzealnym sklepie, liczymy też na wdrożenia kolejnych. Z ostatniej stolarskiej edycji trzy projekty zdobyły nagrody na konkursach poświęconych designowi. Program jest nadal kontynuowany, w tym roku planujemy pracować z branżą zajmującą się obróbką metalu.

Wspieraliście również stworzenie nowych neonów witrynowych dla pracowni rzemieślniczych działających po prawej stronie Wisły. Gdzie na Pradze możemy oglądać efekty Waszej pracy? W jaki sposób docieraliście do poszczególnych zakładów?


Pomysł ponownej neonizacji Pragi narodził się podczas wizyty w pracowni neoniarskiej pana Jacka Hanaka na Targówku. Opowiadał wówczas, jak wdzięczne i ekonomiczne są neony witrynowe. Wydały mi się wtedy idealne dla rzemieślników, bo są oryginalne, budzą sentyment i same w sobie są rzemieślniczym produktem. Sprawiają, że taki warsztat wyróżnia się w ulicznej magmie. I co najważniejsze ich umieszczenie nie wiąże się z dodatkowymi opłatami, a sam neon pobiera tyle prądu co czajnik elektryczny. Kiedy więc ruszyliśmy z edycją poświęconą branży szklarskiej, zaprosiliśmy pana Jacka Hanaka do współpracy. Jego firma jest dla nas szczególnie ważna, bo nie dość, że działa po tej stronie Wisły, to jest kontynuatorem Przedsiębiorstwa „Reklama”, które serwisowało i wytwarzało słynne warszawskie neony w czasach PRL-u. Jako lokalizację dla projektowanych neonów wybraliśmy pracownie, które mieszczą się przy głównych ulicach, aby neony były zauważalne. Chodziło też o takie, które ze względu na unikatowy profil działalności warte są wyróżnienia. Padło więc na pracownię abażurów przy ul. Grochowskiej 243/245 oraz cukiernię tradycyjną, która ma swoją filię w Alei Solidarności 53.

Projekt Pracownie_wywiad_Muzeum Warszawskiej Pragi

Projektantki świetnie poradziły sobie ze zrozumieniem koncepcji neonu witrynowego. Powstały znaki sugerujące wytwarzane produkty (abażur i wuzetka) idealnie wpasowane w docelową witrynę. Neony działają już prawie dwa lata i cieszymy się, że w ten sposób część naszej ekspozycji jest w żywej tkance miasta.

Mam nadzieję, że będzie to inspiracja dla kolejnych pracowni czy miejsc z duszą, które poprzez dobrze wkomponowane neony zechcą się wyróżnić. Osobiście marzy mi się szlak unikatowych pracowni rzemieślniczych, z których każdy wyróżniony jest właśnie takim neonem.

Przygotowaliście także raport o „Prawobrzeżnym rzemiośle”, w którym rozprawiacie się z kwestiami związanymi z najważniejszymi aspektami rękodzielniczej działalności – ciągłości prowadzenia zakładu, drodze do zawodu, lokalizacji warsztatów i pracowni. Raport powstał na bazie badania przeprowadzonego w 100 zakładach działających na terenie Pragi Północ i Południe. Czy rzemieślnicy chętnie odpowiadali na Wasze pytania? Jak wyglądały prace nad raportem?

Od kilku lat prowadzę badania i dokumentację pracowni rzemieślniczych. Wykonanie pogłębionego wywiadu w oparciu o opracowany w tym celu kwestionariusz jest poprzedzone wstępną wizytą, zaprzyjaźnieniem się. Początkowo moim celem było właśnie poznanie praskich rzemieślników, bliższych i dalszych sąsiadów Muzeum – zrozumienie sytuacji, w jakiej są, ich potrzeb. Badałam też możliwość naszej współpracy w celu promowania ich działalności jako lokalnego dziedzictwa ważnego dla historii dzielnicy. Przy okazji rozmów wypływało bardzo dużo różnych kwestii związanych z ekonomią takich mikroprzedsiębiorstw, wyzwaniami, z jakimi się borykają. W zasadzie większość rzemieślników znalazła dla mnie czas i chętnie odpowiadała na pytania, pamiętam może jedną czy dwie odmowy. Nie ukrywam, że wiele z tych rozmów bywało trudnych, kiedy rzemieślnicy opowiadali, że czują się zapomniani, pokrzywdzeni przez sytuację na rynku, obowiązujące ustawy czy uchwały, wysokie czynsze, składki zusowskie, zły stan lokali użytkowych lub zbyt duże opłaty za wywóz śmieci.

Projekt Pracownie_wywiad_Muzeum Warszawskiej Pragi

Raport jest syntetycznym podsumowaniem danych zebranych w 100 firmach rzemieślniczych działających po tej stronie Wisły. Ujęciem szerszym, bardziej reporterskim jest książka, nad którą właśnie pracuję. Ukaże się jesienią, a wyda ją dział wydawnictw Muzeum Warszawy, którego jako Muzeum Pragi jesteśmy oddziałem.

Zgodnie z wynikami Waszych badań 8 na 100 badanych zakładów posiada przedwojenną historię, z czego dwie swoimi korzeniami sięgają jeszcze XIX wieku. Czy możesz opowiedzieć więcej o Pracowni Czapek Cieszkowskiego, Zakładzie Budowy Organów rodziny Kamińskich oraz o pozostałych warsztatach z tak imponującym zapleczem historycznym?

Jeśli chodzi o Pracownię Czapek Cieszkowskiego, jest to najstarsza z działających do dziś firm rzemieślniczych Warszawy – powstała w 1864 roku. Cieszymy się, że znajduje się na prawym brzegu, ale warto wspomnieć, że przez ponad sto lat firma miała swoją siedzibę w Śródmieściu, a dopiero od początku lat 70. XX wieku przeprowadziła się na Pragę. Budowane wówczas pawilony rzemieślnicze przy ul. Targowej 18 były wygodnym miejscem do pracy – to 3-poziomowa obszerna pracownia z miejscem na sklepik. Firma Cieszkowskich była jedną z kilku czy kilkunastu polskich firm czapniczych, 97% tej branży przed wojną należała do firm żydowskich. Pani Alina opowiadała, że jej tata na początku wojny oddał maszynę żydowskiemu czapnikowi, któremu bomba zniszczyła pracownię i dom, aby mógł dalej pracować na swoją rodzinę. Wspaniały przykład zawodowej solidarności. Zresztą tata pani Aliny był wyjątkowym człowiekiem, bo poza szyciem czapek zajmował się również śpiewem operowym – był tenorem. Ale rzemiosło zawsze dawało pewną pracę, więc nigdy z niego nie zrezygnował.

Projekt Pracownie_wywiad_Muzeum Warszawskiej Pragi

W XIX wieku, a dokładnie w 1895 r. powstał Zakład Budowy Organów Kamińskich. Od stu lat działa w tej samej lokalizacji, w skromnych zabudowaniach warsztatowych na Grochowie, jednak jej realizacje są imponujące. Instrumenty wykonywane są tam od podstawy, co oznacza, że rzemieślnicy mają piec do topienia cyny i sami odlewają blachę na piszczałki. Następnie je formują i lutują, a także poddają intonacji. Nie ma chyba miasta w Polsce, gdzie nie byłoby parafii z ich organami. Wykonali np. instrument, który służy kościołowi Matki Boskiej Loretańskiej przy ul. Ratuszowej.

Trzy kolejne firmy o przedwojennym rodowodzie należą do branży skórzanej. To Naprawa Obuwia Zdzisława Radzickiego (1904 r.), która w 2018 roku niestety przestała istnieć z powodu śmierci właściciela i braku kontynuatora. Dalej Zakłady Ortopedyczne im. W. Omiotka (1935 r.), która to firma opuściła Szmulowiznę i przeniosła się do Anina, oraz Rymarstwo Andrzeja Kłody (1922 r.). Ta ostatnia cały czas funkcjonuje w kamienicy przy ul. Międzyborskiej, wybudowanej przed wojną przez ojca pana Andrzeja. W 1917 roku została założona Pracownia Krawiecka kontynuowana przez Jerzego Hlasnego przy ul. Wileńskiej. Ta pracownia właśnie zakończyła swoją działalność – głównie ze względu na konieczność opuszczenia kamienicy znajdującej się w złym stanie technicznym. Lat 20. ubiegłego wieku sięga historia warsztatów Szmalenberga, kontynuowanych przez Kowali Losu, a z lat 30. wywodzi się Zakład Kamieniarski Majorkiewiczów.

Projekt Pracownie_wywiad_Muzeum Warszawskiej Pragi

Spotkanie poświęcone historii i teraźniejszości tych firm odbyło się 14 lutego w Muzeum Pragi.

Ciekawym wynikiem raportu jest informacja o sposobie dochodzenia do zawodu rzemieślniczego. Wśród nowofalowych twórców najczęściej jest to samodzielna nauka fachu, wykorzystywanie filmów i materiałów dotyczących rękodzielnictwa dostępnych w internecie. W przypadku rzemieślników „starej daty” sytuacja wyglądała nieco inaczej…

Tak, stara szkoła pracuje zgodnie z wykształceniem zawodowym, do którego kierowali rodzice. Najczęściej matka i ojciec byli związani z zawodem i w ten sposób, nie pytając pociech o zdanie, zapewniali sukcesję firmy. Ale jest też sporo seniorów rzemieślników, którzy poszli do rzemiosła, bo „z tego będzie chleb” i konsekwentnie doskonalili swoje umiejętności przez całe życie.

Badanie pokazuje, że zdecydowana większość praskich rzemieślników jest doskonale wykształcona – przeszli przez system czeladniczo-mistrzowski bądź mają kierunkowe wykształcenie wyższe. Widać też, jak często firmy bądź sam fach jest ich rodzinnym dobrem, bo niemal połowa (44%) istniejących warsztatów została założona przez rodziców, teściów, dziadków, wujostwo, rzadziej rodzeństwo. Co trzecia badana firma jest prowadzona dłużej niż 50 lat, przez co najmniej drugie pokolenie rzemieślników.

Projekt Pracownie_wywiad_Muzeum Warszawskiej Pragi

Ciekawa i całkiem liczna grupa rzemieślników (ponad 25% badanych) to byli pracownicy zakładów przemysłowych i spółdzielni. Zdobyli specjalistyczne doświadczenie, ale z czasem postanowili pójść na swoje. Takie warsztaty powstawały już pod koniec lat 60., a najwięcej w latach 80. i 90. XX w., na co miało wpływ zamykanie fabryk. Jest też kilka osób, które zaczęły uprawiać rzemiosło po roku 1989, kiedy to kwalifikacje przestały być wymagane i można było np. wykupić od kogoś warsztat i kontynuować jego działalność. Ta grupa najczęściej swoje umiejętności zawdzięcza pracy z mistrzami, przejęciu ich narzędzi i warsztatu oraz własnemu doświadczeniu.

Zgodnie z raportem 35% badanych rzemieślników nie ma kontynuatorów swojej działalności i nie widzi możliwości popularyzacji swojego zawodu. To dosyć duża grupa. Jak myślisz, z czego wynika takie nastawienie?

Brak tych kontynuatorów sprawia, że odejdzie bezpowrotnie co najmniej ¼ badanych przeze mnie warsztatów, a w dłuższej perspektywie pewnie połowa. Przyjrzeliśmy się dokładniej nastawieniu rzemieślników do nauki zawodu – tylko 15% badanych jest chętnych do angażowania się w uczenie, bycie mistrzem dla adeptów rzemiosła. Bardzo trudno jest dziś znaleźć rzemieślnika, który chce poświecić na to czas. Przeważa zniechęcenie, bo „i tak nikt się z tego nie utrzyma”, brak wiary w sens takich działań, brak czasu czy względy formalne związane z rodzajem prowadzonej działalności (rzemieślnik na karcie podatkowej bądź na ryczałcie nie może wystawiać rachunku za szkolenie). Żeby uczyć, trzeba też poświęcić swój czas, czyli przestać wykonywać swoje własne zlecenia. Nauka jest kosztowna, wiąże się też z wieloma próbami, marnowaniem materiału. Jest też duża bariera pokoleniowa i technologiczna.

Projekt Pracownie_wywiad_Muzeum Warszawskiej Pragi

Przekonaliśmy się o tym, gdy organizowaliśmy szkolenia warsztatowe z rzemieślnikami w ramach projektu Modelowa Rewitalizacja Miast. Razem z Maćkiem Malinowskim, koordynatorem, odbyliśmy rozmowy z 24 rzemieślnikami, aby ostatecznie wyłonić 6 z nich chętnych na przeprowadzenie 60-godzinnych szkoleń dla 2–3 kursantów. To pokazuje, że jest mała, ale bardzo wartościowa grupa osób, która chce przekazywać swoją wiedzę i umiejętności. Grupa odbiorców – uczniów, którzy chcą wejść w rzemieślniczy zawód lub poznać go dla pasji i przyjemności, jest za to coraz większa.

W raporcie używacie sformułowania „rzemieślnicze end-upy” – wyjaśnij, proszę, co kryje się pod tym określeniem.

Opisuje końcowy okres prowadzenia działalności przez rzemieślników emerytów. Jest analogią do popularnych dziś start-upów. O odróżnieniu jednak od młodych firm przedsiębiorcy emeryci są mało docenianym segmentem rynku. Mimo ogromnego doświadczenia czy prowadzenia pracowni przez kilkadziesiąt lat w tym samym miejscu. Myślę, że to taki niewykorzystany potencjał, bo gdyby ich docenić, na pewno wielu z nich stałoby się bardziej otwartych choćby do współdzielenia wiedzą i umiejętnościami. Jest to zaprzepaszczony potencjał również dla lokalnej tożsamości dzielnic, które nie czerpią z doświadczenia rzemieślników działających po 40, 50 czy 60 lat na ich terenie.

Projekt Pracownie_wywiad_Muzeum Warszawskiej Pragi

To określenie ma też trochę zaalarmować i pokazać trend, którego wszyscy jesteśmy świadomi. Tradycyjny zasób rzemiosła coraz bardziej się kurczy. Jak wyjaśniałam, ponad połowa badanych przeze mnie rzemieślników jest w wieku emerytalnym. Z tej grupy połowa już odeszła z przyczyn zdrowotnych, biologicznych lub wkrótce zamknie pracownie. Jednak druga połowa ma żelazne zdrowie i wielkie przyzwyczajenie do pracy. Ci będą pracować do końca swoich dni i warto, by nie byli tam samotni i zapomniani, nawet jeśli ich lokale są już w mało zachęcającym stanie, a zamiast wytarzania zajmują się przeróbkami czy naprawami. Należy pomóc im pracować w godnych warunkach. Jakiś czas temu z myślą o tej grupie opracowałam koncepcję programu ochrony rękodzielnictwa z funkcją „asystent rzemieślnika”. Inny pomysł to zatrudnienie ich jako popularyzatorów rzemiosła wykonujących pokazy dla grup szkolnych – takie DIY z dziadkiem.

Czy uważasz, że na Pradze jest miejsce, w którym swoją działalność mogliby rozwijać nowofalowi rzemieślnicy? Jak oceniasz możliwość ich współpracy z tradycyjnymi zakładami rękodzielniczymi? Pamiętam spotkanie w sprawie Szkoły Fachów Praskich, podczas którego jednym z tematów był brak odpowiedniego przysposobienia od zawodu młodych rzemieślników. Czy te dwie grupy mogą znaleźć wspólny mianownik?

Oczywiście, że tak. Może się wydawać, że wiele ich różni, ale też wiele łączy: indywidualizm w relacji z klientami, etos pracy ręcznej, ale też po prostu kreatywność, przedsiębiorczość.

Projekt Pracownie_wywiad_Muzeum Warszawskiej Pragi

Zacznę od przestrzeni na Pradze – myślę, że mogłyby to być wszelkie zaniedbane i opuszczone miejsca – po dawnych warsztatach w podwórkach i oficynach czy budynkach pofabrycznych, których trochę jeszcze mamy. Z jednej strony byłyby tanie, z drugiej mogłyby szybko zostać zrewitalizowane. Myślę, że w gospodarowaniu takimi przestrzeniami nowi rzemieślnicy powinni dostać dużo samodzielności i wolności, a nie urządzoną przestrzeń z recepcją i ochroną. Jedna z najfajniejszych rzeczy, jaka może się przytrafić młodemu rzemieślnikowi, to mieć za sąsiada mistrza starej szkoły. Mogą dużo sobie nawzajem dawać – tak było w pawilonach przy Targowej 12 (w podwórku), gdzie obok grawera i tapicera działała dziewczyna zajmująca się tradycyjną stolarką i renowacją. Młoda sąsiadka skorzystała z nauki tapicerowania u mistrza, którego nam nie udało się namówić na szkolenia, poza tym nawiązały się serdeczne przyjaźnie, taka codzienna pomoc. Widzę, że wielu adeptów rzemiosła jest chętnych do kontaktu ze starymi mistrzami, aby poznać ich know-how, wypracowane „myki”. Starsi są jednak często zamknięci i zniechęceni, gdy zaproponuje im się nowe rozwiązania, mówią to swoje słynne „nie da się” i ucinają rozmowę. Trzeba w takich kontaktach dużo cierpliwości i nastawienia na kompromis. I chociaż duża bariera międzypokoleniowa, zmiany technologiczne i te związane z prowadzeniem firmy nie ułatwiają współpracy, to jednak do niej dochodzi. Może nie tak często, jak by mogło, bo z moich szacunków wynika, że tylko co trzeci rzemieślnik nowej fali miał okazję popracować z doświadczonym mistrzem.

Szkoła Fachów Praskich to z kolei koncepcja, która jest bardziej systemową propozycją rozwiązania łączącego obie te strony. Bardzo duży odzew i chęć dyskusji o tej szkole zarówno wśród młodszych jak i starszych rzemieślników mówi sam za siebie.

Projekt Pracownie_wywiad_Muzeum Warszawskiej Pragi

Biorąc pod uwagę swoje doświadczenia i badania, wiedzę na temat tradycyjnych zakładów rzemieślniczych oraz rękodzielników Nowej Fali – kogo nazwałabyś rzemieślnikiem? To pytanie z biegiem czasu wydaje się coraz trudniejsze, a sama definicja wymaga pewnych rozszerzeń.

To ciekawe pytanie. Niedawno wysłuchałam prelekcji przedstawicielki Craft Council z Wielkiej Brytanii, która powiedziała, że w Anglii nie używa się już prawie słowa craftman, tylko maker. U nas maker mam wrażenie jest bardziej kojarzony z zajawkowiczem, majsterkowiczem niż kimś poważnie zajmującym się jakąś wytwórczą branżą w nowatorski sposób. Natomiast słowo rzemieślnik niesie prestiż, ma dobre konotacje i jest odmieniane przez wszystkie przypadki przez marketingowców.
Myślę, że kluczem są wysokiej jakości umiejętności, które zostały wypraktykowane przez okres co najmniej 3–5 lat, znajomość technik i technologii oraz możliwość kreowania rozwiązań w miarę potrzeb, taki „trójwymiar w głowie”. Jako że pracuję w muzeum, podoba mi się też definicja ustawodawstwa niemieckiego z czasów zaborów:
Rzemiosło uznaje się za zawód, który może stanowić samodzielne zatrudnienie i którego podstawę stanowi osobista przez wyuczenie się nabyta biegłość zawodowa oraz znajomość doświadczeń zawodowych, wykształconych lub nagromadzonych przez poprzednie pokolenia, wraz z rozwojem danego zawodu.

Może też moje muzealne doświadczenie i świadomość dawnych hierarchii obecnych w środowisku rzemieślniczym sprawia, że razi mnie, gdy adepci rzemiosła nadużywają słowa mistrz, opisując samych siebie. Ponieważ coraz mniej osób zna się na technikach wytwarzania i potrafi doceniać ręczną pracę, łatwo jest zapędzić się trochę za daleko z tego typu określeniami. Niemniej jednak cieszę się, że Nowa Fala Rzemiosła jest zauważalna i spotykam naprawdę fascynujące osoby, które na 100% weszły w tzw. stare zawody. To daje dużo inspiracji i satysfakcji w mojej pracy.

Projekt Pracownie_wywiad_Muzeum Warszawskiej Pragi

Jakie wydarzenia oraz inicjatywy związane z rzemieślnikami planuje Muzeum Warszawskiej Pragi w 2019 roku?

Do 14 kwietnia trwa wystawa „Praga na wzór. Projektowanie z rzemiosłem”. Jest też program wydarzeń towarzyszących, który można znaleźć tutaj. W tym roku mamy więcej warsztatów z projektantami, np. warsztat projektowania butów czy neonów witrynowych. Wystawie towarzyszy broszura z tekstami m.in. jest tam raport o prawobrzeżnym rzemiośle, który trochę tu przybliżyłyśmy, idea „Projektowania z rzemiosłem”, biogramy współpracujących z nami wytwórców czy w końcu opis efektów współpracy projektantów z rzemieślnikami.

W tym roku otworzymy w Muzeum Edukacyjną Pracownię Rzemieślniczą – miejsce dla transferu wiedzy z takich tradycyjnych branż jak szewstwo, kaletnictwo, rymarstwo, krawiectwo miarowe ciężkie, gorseciarstwo, introligatorstwo czy modniarstwo. Będziemy tam organizować szkolenia z rzemieślnikami, adeptami rzemiosła i projektantami oraz warsztaty i zajęcia dla pasjonatów, dzieci i młodzieży. Myślę, że będzie to bardzo twórcze i inspirujące miejsce. Tym bardziej że projektuje je dla nas Ewelina Czaplicka-Ruducha, prekursorka działań projektantów z rzemieślnikami, a konsultujemy je z rzemieślnikami, którzy wkrótce będą tam szkolić. Przestrzeń ta będzie pełna oryginalnego wyposażenia z pracowni rzemieślniczych, ale znajdą się też nowoczesne maszyny. Myślę, że to taka Szkoła Fachów Praskich w pigułce.

Dziękujemy Muzeum Warszawskiej Pragi za udostępnienie zdjęć do wywiadu.
Fotografie z wystawy: Tomasz Brzeziński
Fotografie z pracowni rzemieślniczych: Grażyna Kułakowska

Zobacz także filmy dokumentujące praskie pracownie: https://vimeo.com/wykonanenaprawymbrzegu

Muzeum Warszawskiej Pragi

UDOSTĘPNIJ

Katarzyna Chudyńska-Szuchnik

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Projekt Pracownie

NAPISZ DO NAS

Chcesz opowiedzieć nam swoją historię? Znasz rzemieślnika lub artystę, który podzieli się z nami swoim doświadczeniem, pasją? Napisz do nas!

kontakt@projektpracownie.pl Od 25 maja 2018 roku obowiązuje „RODO”, czyli Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony danych osobowych i w sprawie swobodnego... >