Ende Ceramics. Porcelanowe rzeźby użytkowe


Mało który entuzjasta ręcznego wytwarzania nie zna Ende Ceramics. To jedna z najbardziej rozpoznawalnych i cenionych polskich marek rzemieślniczych. My również wielokrotnie mijaliśmy się z Natalią Gruszecką przez ostatnie lata, ale nigdy nie znajdowaliśmy sposobności, aby spotkać się z nią na dłużej. Gdy otrzymujemy Warszawską Nagrodę Edukacji Kulturalnej w 2022 roku, podejmujemy decyzję o inwestycji wygranej kwoty we wspólną podróż do Wrocławia. Jesteśmy pewni, że Ende Ceramics będzie jedną z pracowni, do których będziemy chcieli zawitać. 

Filiżanki w kształcie głów, zdobne, finezyjne kształty uszek w kubeczkach, grafiki czołowych polskich ilustratorów na talerzach, figurki lisów i skrzydlatych świnek… Te produkty Natalii trudno pomylić z pracami rzemieślników z innych studiów ceramicznych. Ende wyróżniają oryginalne wzornictwo i nietuzinkowe produkty. W naszym odczuciu to jedna z pracowni rzemieślniczych, które wyznaczają trendy. Niemal na wszystkich większych targach rękodzielniczych spotykamy Natalię, na której stoisku widzimy spory ruch. Kiedy odwiedzamy ją we wrocławskiej pracowni, towarzyszy nam piękna, słoneczna pogoda, a rzemieślniczka boso lawiruje pomiędzy pomieszczeniami swojego ceramicznego królestwa. 

Projekt Pracownie_Ende Ceramics_Natalia Gruszecka_wywiad_fot_Radek Zawadzki


Projekt Pracownie: Uff! W końcu dotarliśmy, chociaż z lekkim niedowierzaniem musimy przyznać, że zajęło nam to blisko sześć lat! Wiemy, że w tym czasie udzieliłaś już pewnie setki wywiadów, ale wierzymy, że dla naszych czytelników zechcesz powtórzyć swoją historię kolejny raz (śmiech).  

Natalia Gruszecka: Pochodzę z Lublina i kiedy uczyłam się w tamtejszym liceum plastycznym, postanowiłam, że zajmę się ceramiką. Nie miałam z nią nigdy wcześniej do czynienia, więc zaczęłam od bardzo podstawowego kursu. Nie umiem tego do końca wytłumaczyć, ale byłam absolutnie pewna, że to jest dokładnie to, co chcę robić w życiu. Tak właśnie trafiłam na wrocławską ASP. Na tej uczelni był wtedy jedyny wydział ceramiczny w Polsce. Te studia były dwukierunkowe – na jednym z nich uczono nas rzeźby w materiale ceramicznym i stawiano na projekty artystyczne  oraz naukę tworzenia unikatów. Na drugim natomiast uczyliśmy się projektowania przedmiotów codziennego użytku, naczyń przeznaczonych do masowej produkcji. Na trzecim roku mieliśmy praktyki w fabryce Ćmielów i to był dla mnie przełomowy moment. Mogłam zobaczyć cały proces produkcji porcelany, obserwować zachowanie materiału. To było niesamowite doświadczenie. W fabryce pracowali wspaniali ludzie, m.in. pani Dorotka. Ona potrafiła zrobić wszystko! Nie tylko była ciepłą i bardzo zdolną rzemieślniczką, która wykonywała filiżanki o najbardziej skomplikowanej formie najtrudniejsze, ale także ogromną skarbnicą wiedzy. Tego, co zobaczyłam w Ćmielowie, nigdy nie nauczyłabym się na uczelni. Tam pierwszy raz miałam styczność z porcelaną wypalaną w temperaturze powyżej 1400 stopni, uczyłam się malowania złotem, szkliwienia. Jako studenci byliśmy tam wpuszczani i mogliśmy działać – produkować ze swoich form. 

Projekt Pracownie_Ende Ceramics_Natalia Gruszecka_wywiad_fot_Radek Zawadzki


Ende powstało jeszcze na studiach?

Tak, właśnie gdy praktykowałam w Ćmielowie. Obudziła się wtedy we mnie taka część mojej osobowości, która lubi sprzedawać rzeczy. Miałam okazję być twórcza i kreatywna, więc zaczęłam realizować projekty, które od razu wystawiałam na platformach sprzedażowych.

To ciekawe. Większość naszych rozmówców dość długo dojrzewa do tego, aby przekuć swoją pasję w biznes. Na początku nie wiedzą, jak wyceniać swoją pracę. Rozdają produkty znajomym i przyjaciołom, żeby nabrać pewności, że spotkają się z akceptacją większego grona odbiorców. Widzę, że Ty nie miałaś takich wątpliwości. 

Ja już w liceum miałam zmysł przedsiębiorcy (śmiech). Pamiętam, jak jako nastolatka sprzedawałam malowane figurki do gier w sieci. Wycena i handel nigdy nie sprawiały mi większych trudności. Nigdy nie chciałam iść do pracy u kogoś, potrzebowałam własnej przestrzeni i wolności, więc nie bałam się podejmować takich decyzji. Produkty, które sprzedawałam, wykonywałam w fabryce porcelany. One były porządne i dzięki temu niczego się nie bałam. Myśl o tym, że będę je sprzedawać, była bardzo ekscytująca.
 

Projekt Pracownie_Ende Ceramics_Natalia Gruszecka_wywiad_fot_Radek Zawadzki


Na rynku jest bardzo dużo pracowni ceramicznych, a Instagram każdego dnia zalewa kolejna fala zdjęć i filmów z ręcznie wytwarzanymi naczyniami. Jak udało Ci się wyróżnić na tle pozostałych? 

Pamiętajmy, że ja zaczynałam jakieś 15 lat temu. Wtedy ceramika nie była tak popularna. Większość moich kolegów ze studiów zostawało grafikami komputerowymi, a nie zabierało się do produkcji ceramiki. Nie mieliśmy wielkich możliwości. Mogliśmy pracować jako projektanci w fabryce, ale fabryk nie było zbyt wiele i te stanowiska były od dawna obsadzone. Opcjonalnie mogliśmy zostać artystami, ale umówmy się – ile osób może robić rzeźby i czerpać z tego dochód? Ja zauważyłam szansę w sprzedaży internetowej. To była całkiem nowa jakość. Wcześniej, jak już coś zrobiłaś, mogłaś to, co najwyżej, sprzedawać w lokalnych sklepach, galeriach, na rynkach, w komisach, gdzie płacono dopiero wtedy, kiedy coś się sprzedało. Potencjał sprzedaży internetowej był ogromny i dawał możliwość dotarcia do odbiorców z całego świata. Zapewniał też dochody od ręki i bez zbędnych pośredników.

Kiedy wystartowałam ze sprzedażą online, poza mną na rynku była może jedna znacząca marka ceramiczna. Duże zainteresowanie umożliwiło mi założenie zaraz po studiach pracowni, którą prowadziłam z dwiema koleżankami. Wspólnie przecierałyśmy szlaki handlu w internecie. To był świetny czas. Większość ceramików zaraz po zakończeniu nauki nie ma warsztatu, a już na pewno nie stać ich na zakup pieca. My razem wynajęłyśmy lokal od miasta, a jedna z tych koleżanek dostała dotację na własny biznes. Powoli wyposażyłyśmy studio i zaczęłyśmy mieć możliwość produkowania rzeczy do sprzedaży. To była malutka pracownia, więc dość szybko musiałam zmienić ją na większą, bo znacząco wzrastało zapotrzebowanie na kolejne produkty od Ende. 

Projekt Pracownie_Ende Ceramics_Natalia Gruszecka_wywiad_fot_Radek Zawadzki


Kiedy się poznawałyśmy, Ende Ceramics było duetem.  Tworzyliście je Ty i Kuba Kwarciński. 

Tak, to prawda. Ende założyłam z moim byłym partnerem – Kubą. Poznaliśmy się na studiach. On zajmował się bardziej szkłem, a ja ceramiką. W pracowni ja projektowałam i wykonywałam produkty, a on zajmował się zaopatrzeniem i stroną techniczną. Założyliśmy firmę i jednocześnie rodzinę. Mieliśmy biznes i malutkie dzieci. To było szalone! Dlatego od początku zatrudnialiśmy do pomocy innych ceramików, czasem jeszcze studentów. Z dzieckiem na ramieniu nie mogłam przecież spędzać 12 godzin w pracowni, a zamówień było coraz więcej. W pierwszych latach ciągle próbowaliśmy gonić z produkcją tego, co sprzedawaliśmy. To wszystko powodowało ogromne przeciążenia i było bardzo stresujące. Zawsze mieliśmy więcej zamówień, niż byliśmy w stanie wyprodukować. Teraz sytuacja powoli się stabilizuje. Obecnie ja jestem główną siłą napędową Ende. Mam pracowników, dzięki którym mogę się skupić na twórczej części mojej działalności. Obecnie w pracowni dorywczo pracuje kilka osób i na stałe Nikola, która ogarnia wszystkie tematy związane z zamówieniami. W końcu docieramy do miejsca, w którym to, co sprzedajemy, czeka na półkach, a nie jest wykonywane na bieżąco. 

Ten największy ruch na początku generowały zamówienia indywidualne? 

Od początku mieliśmy bardzo dużo zamówień hurtowych. To były głównie sklepy, które sprzedawały nasze produkty. Po jakimś czasie zrezygnowaliśmy z takich współprac, bo musieliśmy wiele wyprodukować, aby wysłać to dalej, a sami nie mieliśmy nic na stanie. Zawiesiliśmy więc hurtową sprzedaż i postawiliśmy na siebie. Wiedzieliśmy, że przy sprzedaży bezpośredniej liczy się też to, żeby kupujący nie musiał długo czekać na swój produkt. 

Projekt Pracownie_Ende Ceramics_Natalia Gruszecka_wywiad_fot_Radek Zawadzki

Wspominałaś, że studia ceramiczne, które ukończyłaś, były dwukierunkowe. W Ende Ceramics znalazłaś sposób na zachowanie równowagi pomiędzy tworzeniem rzeźb w ceramice i przedmiotów użytkowych.  

Ja zawsze szukałam przestrzeni pomiędzy tymi kierunkami. Chciałam robić naczynia użytkowe, bo ludzie chcą kupować coś, czego posiadanie jest uzasadnione. Zależało mi, żeby to była ciekawa forma, która nie tylko będzie do czegoś służyła, ale też będzie oddziaływała na swojego właściciela i przestrzeń wokół niego. 

Twoje produkty są wykonywane z porcelany Bone China. Czy możesz o niej opowiedzieć więcej? Czemu wybrałaś akurat ten materiał?

Bone China wypala się w niższej temperaturze i dlatego można jej używać w małych pracowniach, jak moja. Bardzo mi się ona podoba, bo naczynia, które z niej powstają, robią wrażenie bardzo szlachetnych. Są lekkie, można je dopracować w każdym detalu. Jeśli popatrzysz na moją filiżankę pod słońce, zobaczysz, że jest ona w pewnym sensie przezroczysta: przepuszcza światło. To właśnie dlatego, że jest taka cienka. Nie ma to jednak wpływu na trwałość wyrobów. Musiałabyś się mocno postarać, żeby stłuc taką filiżankę, i zrobić to raczej celowo. Dawniej sprowadzałam Bone China z Wielkiej Brytanii, ale po Brexicie na szczęście udało mi się znaleźć polskiego producenta. Lubię ten materiał za jego czystość, delikatność. Jest bardzo spójny z moimi projektami. 

Projekt Pracownie_Ende Ceramics_Natalia Gruszecka_wywiad_fot_Radek Zawadzki


Wiem, że najtrudniej odpowiada się na pytania dotyczące pomysłów na poszczególne projekty, ale jesteśmy bardzo ciekawi, skąd czerpiesz inspiracje. Jedne z najbardziej kultowych filiżanek Ende to te, które mają kształt głowy…

Akurat te filiżanki powstały dlatego, że wpadła mi w ręce stara forma do produkcji lalek porcelanowych. Wtedy pojawił się pomysł, by z głowy takiej lalki zrobić filiżankę. Towarzyszyły tej myśli duża lekkość i chęć zabawy. Większość moich projektów powstaje w ten sposób. Bez większej napinki, z energii i przyjemności. Myślę, że to najważniejsze, żeby odnieść sukces. Być autentycznym i mieć w sobie prawdziwą radość i chęć tworzenia. Odbiorca to czuje i widzi. Wiem, jak to zabrzmi, ale prawda jest taka, że najgorszą motywacją są pieniądze. Wtedy zaczynasz robić wiele rzeczy na siłę, próbujesz odpowiedzieć na czyjeś zapotrzebowanie. To zabija kreatywność. Praca twórcza daje mi wiele satysfakcji. Zawsze robiłam to, co czułam. Figurki Pływaczki wyszły spod mojej ręki kiedyś całkiem przypadkiem, gdy bawiłam się materiałem i oglądałam serial (śmiech). Nigdy nie miałam jasnego celu, ciśnienia i założeń co do firmy. Tworzyłam coś w zgodzie ze sobą i wystawiałam na sprzedaż. Przyznaję, że niejednokrotnie byłam zdziwiona, gdy ktoś to kupował (śmiech). Zawsze miałam i nadal mam w sobie dużo wdzięczności, że tak się dzieje. 

Projekt Pracownie_Ende Ceramics_Natalia Gruszecka_wywiad_fot_Radek Zawadzki


W ostatnich latach zaczęłaś też współpracować z ilustratorami. Jak do tego doszło? 

Prawdę mówiąc – przypadkowo. Zaczęło się od Beaty Brojek. Bardzo spodobał mi się jej mural we Wrocławiu i wtedy za sprawą wspólnych znajomych spotkałyśmy się na mieście. Pogadałyśmy, z czasem zostałyśmy przyjaciółkami i bardzo naturalnie zaczęłyśmy działać razem. Po jakimś czasie napisała do mnie Aleksandra Waliszewska, którą sama obserwowałam już od jakiegoś czasu, i zaproponowała mi współpracę. Pamiętam, że wysłała mi bardzo dużo swoich szkiców i rysunków, niektóre były niesamowicie odjechane. Dała mi pełną wolność wyboru i wydruku kalk na moich produktach. Każdej z nas wspólne działanie dawało wiele radości. Żadna z tych kooperacji nie była jakimś planem, to po prostu się dzieje, co najbardziej mnie zachwyca. 

Dzięki tym doświadczeniom na początku wojny na Ukrainie udało mi się także zrealizować ciekawą akcję z innymi ilustratorami. We współpracy z Pawłem Jońcą, Gosią Herbą, Bolesławem Chromnym i właśnie Beatą oraz Olą powstała wyjątkowa kolekcja talerzy. Dochód z ich sprzedaży przekazaliśmy na pomoc uchodźcom z Ukrainy. 

W przyszłości nie wykluczam więcej takich kooperacji, ale jestem pewna, że musiałabym kolejnego ilustratora po prostu poczuć. Ende nie stanie się teraz pracownią, która wykonuje tylko naczynia z grafikami od ilustratorów. 

Projekt Pracownie_Ende Ceramics_Natalia Gruszecka_wywiad_fot_Radek Zawadzki


Mimo rosnącej ilości zamówień wciąż jeździsz na targi. 

Na targach zawsze sprzedajemy produkty drugiej kategorii, które mogą być nawet o 50% tańsze. Produktami drugiej kategorii nazywamy te, które nie wyszły całkiem idealnie. W sprzedaży internetowej możesz oferować jedynie produkty pierwszej kategorii. Nie chciałam, aby pozostała ceramika się marnowała. Dlatego właśnie zdecydowałam się sprzedawać ją taniej na targach, trochę jak w ceramicznym lumpeksie. Ludzie się cieszą, bo mogą sobie pozwolić na coś unikatowego w niższej cenie, a ja wiem, że moje naczynia znalazły nowy dom. Targi są zawsze bardzo karmiące, to jedna z nielicznych okazji, kiedy w takim biznesie jak mój możesz spotkać ludzi, którzy z twoich kubków codziennie piją kawę. 

Jak sama zauważyłaś, zaczynałaś dość dawno temu. Obecnie zainteresowanie rzemiosłem znacząco wzrasta. Czy odczułaś jakąś zmianę w Ende za sprawą rosnącej popularności rękodzieła? 

Tak jak mówiłam, w Ende od początku nie narzekałam na brak pracy, a pierwsze lata były bardzo trudne, więc nie odczułam większej zmiany. Widzę, że pojawia się coraz więcej pracowni ceramicznych i konkurencyjnych produktów, ale to w ogóle mnie nie martwi. Od każdego z twórców zależy, jaką drogę wybierze i co będzie robił. Ja uważam, że wiara i determinacja zawsze będą wspierać zarówno mnie, jak i ich. Myślę, że warto też czasem uwierzyć w szczęśliwy traf.


ZOBACZ FILM

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Projekt Pracownie

NAPISZ DO NAS

Chcesz opowiedzieć nam swoją historię? Znasz rzemieślnika lub artystę, który podzieli się z nami swoim doświadczeniem, pasją? Napisz do nas!

kontakt@projektpracownie.pl Od 25 maja 2018 roku obowiązuje „RODO”, czyli Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony danych osobowych i w sprawie swobodnego... >