Każdy z wywiadów jest dla nas wyjątkowym i niepowtarzalnym wydarzeniem. Możliwością poznania różnych sposobów myślenia współczesnych rzemieślników – bez względu na to, czy praktykują swój fach od pokoleń, czy robią to zaledwie od kilku lat. Spotkanie z Beatą Kosak i Bogdanem Kosakiem było dla nas kolejnym przełomowym doświadczeniem. Zmierzeniem się z nową perspektywą i niezwykle ujmującym postrzeganiem roli rzemieślników w budowaniu społecznych powiązań.
Cieszyn odwiedzamy w niełatwym czasie – trwa pandemia i wszystkie lokalne atrakcje na Śląsku są nieczynne. Zamek Cieszyn, dla którego mamy wykonać zdjęcia w pracowniach lokalnych rzemieślników, nie jest tu wyjątkiem. Żadnego z twórców nie znamy osobiście i – co gorsza – nie możemy podejrzeć ich pracowni na Instagramie (poza zaprzyjaźnioną z nami od dawna Serfentą). Bazujemy jedynie na kilku filmikach z internetu i słownych rekomendacjach Moniki Osinkowskiej, kuratorki ekspozycji „Splatając wątki. Konteksty nowego rzemiosła”, na której potrzeby wykonujemy zlecenie. Gdy przekraczamy próg Modelarni Ceramicznej KOSAK, wiemy, że nie tylko wykonamy tam założone w projekcie portrety. Od pana Bogdana i pani Beaty biją nieprzeciętny spokój oraz skupienie. W aurze tego szacunku do czasu oraz pracy odbywa się nasza nieplanowana wcześniej i dość krótka, ale bardzo treściwa, rozmowa. Nie znajdziecie tu historii o wyborze rzemieślniczej profesji ani o tym, jak wyrabia się produkty ceramiczne. Tę dyskusję rozpoczął wątek o toczku modelarskim, który w studiu Kosaków zobaczyliśmy po raz pierwszy. Po kilkunastu minutach przerodziła się ona natomiast w rozmowę o społecznej odpowiedzialności rzemiosła i jego twórców.
Projekt Pracownie: Odwiedziliśmy dotychczas kilka pracowni ceramicznych, ale w żadnej z nich nie mieliśmy okazji przyglądać się pracy na… No właśnie, co to właściwie jest?
Bogdan Kosak: To jest toczek modelarski. Naprawdę nigdy się z nim nie spotkaliście? Na niektórych uczelniach wyższych uczy się korzystania z niego. Często nie ma w nim siedziska i pracuje się na stojąco, ale to uniemożliwia utrzymanie dużej precyzji.
Ten toczek jest częścią mnie. Jest ode mnie starszy o prawie pół wieku, pracuję na nim od wielu lat i znam jego możliwości. Wiem, ile korzyści mogę wyciągnąć z tego urządzenia. Wykonany został w Fabryce Porcelany Gieshe w Katowicach pod koniec lat 20. ubiegłego wieku. Toczek modelarski pojawił się później niż koło garncarskie i wykorzystywano go przy wdrożeniach form obrotowych do produkcji seryjnej. Wynalezienie sposobu produkcji z mas lejnych i zastosowanie toczka przyczyniło się do eliminowania pracy garncarzy w manufakturach. W każdej fabryce działem odpowiedzialnym za nowe wyroby była modelarnia, a zatrudnieni tam modelarze byli rzemieślnikami odpowiedzialnymi za nowy produkt, ze względu na estetykę i technologię.
Nakłada Pan jakąś dziwną substancję na formę, co to takiego?
To szelak, nakładam go na gips dla wzmocnienia powierzchni przed kolejnymi etapami. Dłonią sprawdzam czy model jest już wystarczająco obrobiony, gładki. Ręce i dotyk mają tu pierwszorzędne znaczenie. Cały proces produkcji konkretnego przedmiotu wykonujemy ręcznie, począwszy od modelowania, nawet zaczyn gipsowy i mydło modelarskie. Tylko w ten sposób można wszystkie materiały dobrze poznać i odpowiednio wykorzystać. Takie, a nie inne podejście wynika z przekonania, że nasza porcelana jest przede wszystkim do dotykania. Zrobienie masy lejnej, mieszanie, przecedzanie, odlewanie, doprawianie, jest trochę działaniem kuchennym, zwłaszcza, że przez wiele wieków nie używało się określenia masa porcelanowa, ale ciasto porcelanowe i nie wypalanie, a wypiekanie.
Mieliśmy okazję oglądać kilka Pańskich projektów w internecie.
Opowiem Wam o zestawie „Po obiedzie”, na który składa się podstawka na tabletki, pucharek i głęboki talerz deserowy na bajaderkę. To jest mój komentarz współczesności. Jako konsumenci przekonywani jesteśmy, że powinniśmy dużo zjeść, dosłownie i w przenośni, tego wymaga PKB, a potem brać tabletki, żeby przeżyć. Cały zestaw składa się z cytatów modnych form współczesnych naczyń stołowych i jest żartem z nadmiernej konsumpcji. To jest właśnie najważniejsze w projektowaniu rzeczy użytkowych – one nie tylko mają zaspokoić potrzeby utylitarne, czyli fakt, że musimy jeść i pić, ale mogą dodatkowo opowiadać nam jakąś historię. Tak jak szolka. Ma piękną tradycję i właśnie jej dziedzictwo zachwyca mnie w niej najbardziej. Gdy w Europie pojawiła się kawa, było na nią stać nielicznych. W tej grupie znaleźli się również Ślązacy, których świadomość wartości własnej kultury nie pozwalała na udawanie, na naśladowanie arystokracji i picia kawy z małych filiżanek. Oni na bazie własnej tradycji stworzyli nowe naczynie, kształty znanego sobie kubka przenieśli na nowy, podobnie jak kawa cenny materiał – porcelanę. Bo jak powiadają Ślązacy, kiedy kawa, to tylko w szolce, a szolka tylko z porcelany. I tak powstało to naczynie – ani filiżanka, ani kubek. Dużo wcześniej przed moim odkryciem szolki, ale już po odkryciu wartości naczyń pospolitych. W 2005 roku zaprojektowałem „Tomaszów”, geneza naczyń z tego zestawu jest niezwykle prosta. Pochodzę z Lubelszczyzny, Beata z Wielopolski. U niej nigdy nie piło się herbaty w szklankach, co u mnie było normalne. Mamy więc projekt filiżanki ze spodkiem, która ma pojemność i proporcje szklanki, łączy kultury wschodu i zachodu.
Wspomniane naczynia pospolite pomogły mi również w utrwaleniu przekonania, że jeżeli ktoś ma kupić produkt rzemieślniczy za 50 lub 100 złotych, to pewnie będzie musiał sobie odmówić czegoś innego. Zwłaszcza, gdy jego zarobki są poniżej średniej krajowej. Dlatego to bardzo ważne, aby te przedmioty były zaprojektowane i zrobione tak, żeby jeszcze jego dzieci mógłby z nich korzystać. To nie ma znaczenia, jakie są trendy. To właśnie ja jako twórca powinienem mieć na nie najbardziej znaczący wpływ. Zawsze zaskakuje mnie, gdy słyszę od studentów, że czekają na nowe „księgi trendów” albo paletę barw, która stanie się modna w najbliższym sezonie. To oni powinni wyznaczać te kierunki, a nie czekać na instrukcję, jaki coś ma mieć kształt i kolor. Wtedy nie jest się dobrym projektantem, tylko zwyczajnie robi się rzeczy, które zaśmiecają nasze otoczenie.
Rzemiosło staje się dobrem luksusowym. Nie każdy może sobie na nie pozwolić i niejednokrotnie – tak jak Pan wspomniał – jego wybór jest inwestycją, a nie jedynie zaspokojeniem podstawowych potrzeb.
Ale jedno nie wyklucza drugiego. Jestem rzemieślnikiem od 30 lat, a Beata od 10 i nieustannie ubolewamy nad tym faktem, że rzemiosło zmierza w tym kierunku. My nie mamy ambicji, żeby nasze produkty były postrzegane jako luksusowe. Konsekwentnie odmawiamy tzw. sklepom „premium” dostarczania im naszych wyrobów. Nie potrzebujemy, żeby nasza ceramika trafiała za miliony do willi wybudowanej za kolejne miliony. Produkujemy szolki, miski, kubki i chcemy, żeby były one dostępne dla wszystkich. Współpracujemy też jedynie ze sklepami online, które mają swoje punkty stacjonarne, w których osoby zainteresowane naszymi wyrobami mogą ich dotknąć i obejrzeć . Mimo takiej polityki, jak widać, możemy przeżyć. Dla nas ambicją jest to, że możemy zrobić coś taniej.
Niektórzy uważają, że dobre musi być drogie, albo że jeśli coś dużo kosztuje, to jest lepsze od pozostałych produktów dostępnych na rynku. Oczywiście ja również, gdybym zobaczył filiżankę z porcelany za 5 złotych, to byłbym podejrzliwy, ale ważne jest znalezienie złotego środka. Nie można zawyżać sztucznie cen, tylko dlatego, że produkt zrobił rzemieślnik. Ludzie wybierają rzeczy wytwarzane masowo ze względu na swoje finanse. Jeśli rzemiosło będzie stawało się zbyt „premium”, będę orędownikiem przemysłu! Każdego powinno być stać na moją ceramikę. Chcę by każdy mógł się nią cieszyć. Jak to zrobić? Nie wiem, ale będę o tym myśleć i niech Pani też się zastanowi! Jedynie nasze wspólne działanie coś może zmienić.
Co Pan sądzi o określeniu „nowe rzemiosło”? Wystawa, na którą wykonujemy Państwa portret, traktuje właśnie o jego kontekstach. Państwo macie wieloletnie doświadczenie w zawodzie. Jak Pan interpretuje taką nomenklaturę?
Mam pozytywny stosunek do terminów „nowe rzemiosło” i „nowy rzemieślnik”. Ruch nowego rzemiosła przynosi też takich ludzi jak Pani, którzy zajmują się teorią rzemiosła. To, co Pani robi i jakie Pani zadaje pytania, uświadamia nam rzemieślnikom, z czym właściwie wiąże się używanie tego określenia. Proszę zwrócić uwagę, jak ewoluowało ono od średniowiecza. Bardzo długo nie było przecież żadnych wyspecjalizowanych projektantów – byli właśnie rzemieślnicy i oni potrafili zrobić wszystko. Katedry budowali właśnie oni, podejmowali związane z tym decyzje nie tylko techniczne, ale i estetyczne. Rzemieślnik był jednością. Zmienił to przemysł na początku XIX w. gdy stworzył warunki do wyodrębnienia się zawodu projektanta, a rzemieślnicy stali się jego rękami. Nowe rzemiosło każe myśleć i uświadamiać sobie, kim obecnie jest rzemieślnik. Mam nadzieję, że nastąpił moment, kiedy podziały przestają mieć znaczenie. Rzemieślnik wraca do wspomnianej jedności. Pomogła mu w tym sztuka, która zaczęła się zajmować innymi problemami niż tworzenie przedmiotów. Kiedy artyści zajęli się innymi obszarami, okazało się, że wcale nie trzeba robić w tym celu nowych obiektów. Zawsze śmieszyło mnie pojęcie „rzemiosło artystyczne” – nie lubię tego terminu. Rzemieślnikiem się jest, a artystą się jedynie bywa. Teraz rzemieślnik jest projektantem, wytwórcą i wciąż szuka dla siebie nowych znaczeń. Trzeba uświadamiać klientów i samych rzemieślników o tym, z czym i z kim właściwie mają do czynienia.
W Państwa działaniu najważniejsze jest to, że pokazujecie globalną wartość rzemiosła. Świadomość ekologiczna jest być może coraz większa, ale to w niewielkim stopniu przekłada się na działanie, na konsumenckie wybory, w tym na świadomą rezygnację. Nadzieja bez działania, nie prowadzi do żadnych pozytywnych rozwiązań. To zrozumienie przez rzemieślników, że jeśli któryś z nich naprawia buty, to nie tylko świadczy usługi, ale też ma realny wpływ na zmianę nawyków i w efekcie na wielkość wysypisk śmieci. Rzemieślnicy nie są jedynie robotnikami od robienia „czegoś”. Państwa działalność pobudza tę świadomość, że moja praca jako rzemieślnika ma sens globalny.
Uważa Pan, że rzemieślnicy nie są tego świadomi? Nie rozumieją swojej roli we współczesnym świecie?
To właśnie ich trzeba najmocniej przekonywać. Obecnie na rzemiosło jest moda, ale trzeba być czujnym i wiedzieć, że w pewnym momencie rynek się nasyci. Teraz ludzie szukają produktów, na których widzą pracę ludzkich rąk, ale jak już wiemy – za jakiś czas zacznie im się podobać coś innego. Mądrzy rzemieślnicy muszą teraz dobrze wykorzystać ten moment – tak, aby za 10 lat, gdy znów wszyscy zachwycą się produktami seryjnymi, oni wciąż mogli wykonywać swoją pracę, dzięki przekonaniu, że najwyższą wartością ich pracy jest i pozostanie, kontakt z drugim człowiekiem.
Dlaczego, w Pana ocenie, rzemiosło jest takie ważne?
Fizyczna praca wykonywana samodzielnie z wykorzystaniem jakiegoś materiału jest rzemiosłem. Nie chcę wyobrażać sobie świata bez rzemiosła. Ono było, jest i powinno być. Rzemiosło trzyma nas w kontakcie z ziemią, materią i drugim człowiekiem. Kiedy dajemy przedmiot, przedmiot przez nas wykonany – oddajemy komuś kawałek siebie, swojego czasu i życia. Moment przekazywania przedmiotu jest tak naprawdę momentem przekazywania siebie. Trudno mi wyobrazić sobie świat bez tych możliwości kontaktu. Wydawałby mi się wówczas jakiś bardzo… nieludzki.
Modelarnia Ceramiczna KOSAK
- bogdan@ceramikakosak.pl
- 513 144 201
- ul. Zamkowa 1, 43-400 Cieszyn